Parking pod supermarketem Mercadony, czołowej sieci handlowej Hiszpanii, w miejscowości Paiporta był pełen, gdy ulicami miasta zaczęły płynąć ogromne potoki wody. Błyskawicznie cała miejscowość została zalana średnio dwoma metrami wody. Zalany został też parking. Ile osób znalazło w nim śmierć? Strażacy dopiero teraz zaczynają to odkrywać. Wcześniej wjazd do parkingu był całkowicie zablokowany nie tylko niezliczoną ilością aut, które tu przyniosła wezbrana woda, ale i dobytku, jaki wyrwała z sąsiednich mieszkań.
Takich tragedii w regionie Walencji rozegrało się wiele. W niedzielę do Paiporty przyjechał król Filip VI z królową Letycją, a także premier Pedro Sanchez i przewodniczący rządu regionalnego (Generalitat) Walencji Carlos Mazon. Zostali powitani okrzykami „hijo de puta!” (skur...synu) i „fuera!” (won). W kierunku monarchy i jego otoczenia rzucano błotem, różnymi przedmiotami. Król próbował rozmawiać z rozżalonymi mieszkańcami miejscowości. Zgodnie z protokołem bezpieczeństwa ewakuowano natomiast Sancheza.
Powodzie w Hiszpanii. Władze zareagowały zbyt późno?
Gniew to wynik poczucia, że władze przyszły na odsiecz potrzebującym bardzo późno. Przede wszystkim Aemet, hiszpańska służba meteorologiczna, od wielu dni ostrzegał o nadejściu DANA, zjawiska nazywanego niskim ciśnieniem na dużej wysokości. To układ, w którym wilgotne powietrze znad coraz bardziej (z powodu zmian klimatycznych) rozgrzanego Morza Śródziemnego zderza się z zimnym powietrzem nadchodzącym nad Półwysep Iberyjski z północy. Z tego powodu w ciągu kilku godzin na okolice Walencji spadło tyle wody, co zwykle w ciągu roku. Choć jednak Aemet już we wtorek rano podniósł stan alarmowy do najwyższego poziomu, władze Wspólnoty Walencji ostrzegły o tym mieszkańców dopiero późnym wieczorem, gdy już runęła ulewa.
Czytaj więcej
Król Hiszpanii Filip VI został obrzucony jajami, kamieniami i błotem przez wściekły tłum podczas wizyty w dotkniętym powodzią regionie Walencji.