Przedsiębiorcy twierdzą, że jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy, nie tylko spowolnienie gospodarcze czy inflacja. Pocovidowe turbulencje dezorganizujące rynki i bezprecedensowa koncentracja wśród głównych odbiorców polskich mebli w Europie, sankcje związane z wojną w Ukrainie i zamieszanie wokół certyfikatu FSC otwierającego drogę do eksportu nie ułatwiają życia krajowym firmom.
W poprzek polskim producentom staje też nieuczciwa konkurencja ze Wschodu, przede wszystkim białoruska. Meblowe komponenty z Białorusi polskie firmy zamawiały jeszcze przed wojną. Dziś surowce objęte sankcjami różnymi sposobami omijają blokady na granicach i kuszą unijnych kontrahentów zaniżoną ceną.
– To typowy strzał w stopę, rząd w dobrze pojętym interesie rodzimych meblarzy musi zagwarantować szczelność granic – przekonuje prezes Forte Maciej Formanowicz.
Czytaj więcej
Rosyjska agresja na Ukrainę podważyła optymizm meblarzy. Do eksportowego sektora, który w imponującym stylu odrobił straty po pandemii, powraca niepewność.
Surowcowa batalia
Wiosną, po tym, gdy eksportowa branża przyjęła kolejne ciosy: uderzenie surowcowej drożyzny po pandemii Covid-19 i dawno niewidzianej mniejszej dostępności materiałów do produkcji spotęgowanej przerwaniem dostaw drzewnych półproduktów ze Wschodu (wskutek sankcji po wybuchu wojny w Ukrainie), pojawiło się nowe zagrożenie. Do firm dotarły sygnały, że Lasy Państwowe myślą o rezygnacji z międzynarodowej certyfikacji FSC, która jest w stosowaniu uciążliwa, ale od zawsze wyznaczała standardy dla odpowiedzialnej gospodarki leśnej i co najważniejsze – pozostaje przepustką do sprzedaży i eksportu domowych sprzętów. I choć Lasy natychmiast zaprzeczyły, że planują odejście od certyfikacji, w branżach drzewnych zapanował niepokój.