Poza wielkimi tematami wojny w Ukrainie czy ryzyka światowego głodu w Polsce po cichu trwa zajadły spór, którego efekty dosięgną wszystkich konsumentów – o kształt przyszłego systemu odbioru butelek i opłaty kaucji. Wciąż jest więcej niewiadomych. Czy ma być jeden kształt butelki szklanej, czy więcej, jeden operator czy kilku? Czy system ma przyjmować tylko szklane i plastikowe butelki, czy też aluminiowe puszki?
Milion na sklep
Kiedy poznamy kształt ustawy, która ma wejść w życie już w styczniu 2023 r., nie wiadomo, resort klimatu informacji udziela oszczędnie. – W ramach konsultacji wpłynęło ponad 800 uwag. Przyjęte uwagi znajdą swoje odzwierciedlenie w projekcie, uzasadnieniu oraz OSR. W czerwcu projekt powinien zostać przekazany do Komitetu ds. Europejskich – poinformowało „Rzeczpospolitą” Ministerstwo Klimatu. Resort nie odniósł się do żadnego z pytań o ostateczny kształt ustawy. A tu jest sporo pytań, na przykład o koszty uruchomienia skupu w sklepach. Ten temat poruszył na niedawnym Kongresie Nowoczesnej Dystrybucji Jan Słowik, dyrektor ds. logistyki z Lidl Polska, który szacował, że jego firma musiałaby zainwestować nawet 1 mln zł w jeden sklep, by przygotować system kaucyjny. – By zainwestować takie pieniądze, chcemy mieć dobre, stabilne prawo, które umożliwia takie inwestycje – podkreślał Słowik.
– Trudno mi sobie wyobrazić ten koszt 1 mln zł, maszyny tyle nie kosztują, może do tego doliczono koszty budowlane – skomentował dla „Rzeczpospolitej” Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Jednak koszt stworzenia systemu kaucyjnego w Polsce dla całego kraju PFPŻ szacuje na... 1 mld zł, i to bez maszyn. To koszt organizacji całego systemu, zbudowania centrum rozliczeniowego, zakupu technologii i systemu IT, systemu identyfikowania butelek.
Gantner wytyka brak przejrzystości prac nad ustawą, nadal nie wiadomo, które z 800 zgłoszonych uwag resort klimatu przyjął do projektu. Pytanie, ile podmiotów skupujących dopuści ustawa. Sieci handlowe argumentują, że jeden operator to szkodliwy monopol. Z kolei producenci napojów stowarzyszeni w PFPŻ i Browarach Polskich uważają, że w przypadku funkcjonowania wielu podmiotów sieci handlowe, które zarazem są wprowadzającymi (marki własne), będą mogły dyskryminować innych wprowadzających, nie odbierając ich opakowań. – Wyobrażam sobie, że w najgorszym wypadku ten system będzie tworzyła jedna sieć handlowa, która akurat należy do grupy kapitałowej prowadzącej również działalność recyklingową i ma zakłady w Niemczech. Źle by się stało, gdyby cenny surowiec wyjechał z Polski, a nasi producenci musieli potem kupować potrzebny im recyklat w innych krajach. Przy tym projekcie ustawy to niestety całkiem realny scenariusz – mówi Gantner.