Stało się. Premier Mateusz Morawiecki zaprezentował długo oczekiwany Krajowy Plan Odbudowy, który ma pomóc gospodarce stanąć na nogi po pandemii.
– Znamy cele. Nie dowiedzieliśmy się jednak, jaki pomysł rząd ma na to, by w krótkim czasie i w odpowiedni sposób wydać pieniądze, które dostaniemy z europejskiego Funduszu Odbudowy – mówi ekonomista prof. Witold Orłowski. – Nie po raz pierwszy w przypadku wystąpień premiera Morawieckiego mamy do czynienia z bardzo ogólnym przedstawieniem założeń programu. Trudno na tej podstawie ocenić Krajowy Plan Odbudowy.
Zwraca uwagę, że wśród inwestycji, których realizację rząd chce wesprzeć w ramach KPO, premier wymienił budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i przekop Mierzei Wiślanej. Jego zdaniem nie są to inwestycje, które powinny być finansowane w ramach Planu Odbudowy. – Przekop Mierzei to wręcz ostatnia rzecz, na którą powinny być wydane te pieniądze. Mam wątpliwości, czy Unia Europejska to zaakceptuje – dodaje Orłowski.
Slajdy to za mało
– To, co premier pokazał w piątek, to z grubsza to samo, co wcześniej – na spotkaniu z Radą Dialogu Społecznego – przedstawiło nam na slajdach Ministerstwo Funduszy i Rozwoju. Tym razem zaprezentowały to wyższe czynniki, z większą pompą – mówi Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club. – To, że pieniądze mają pójść na transformację cyfrową, zwiększenie odporności i konkurencyjności gospodarki, na przestawienie energetyki na zielone tory, wiedzieliśmy już wcześniej. Nie wiemy i nie dowiedzieliśmy się w piątek, jak rząd chce to zrobić.
Podkreśla, że choć ogólne cele planu są słuszne, to diabeł tkwi w szczegółach. – My ich nie znamy. Prezentacja KPO była podobna do tej, jaką premier miał pięć lat temu, gdy przedstawiał strategię na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Jej realizacja nie wyszła daleko poza pokazane wtedy slajdy. Miejmy nadzieję, że tym razem to się nie powtórzy – mówi Łukasz Bernatowicz.