Reklama
Rozwiń

Wirecard: podejrzenia były już w lutym 2019 r.

Skandal wokół splajtowanego fintechu kładzie się cieniem na instytucjach nadzoru finansowego w Niemczech.

Publikacja: 21.07.2020 21:00

Według audytora, w księgach Wirecardu nie ma żadnego dowodu na istnienie 1,9 mld euro mających znajd

Według audytora, w księgach Wirecardu nie ma żadnego dowodu na istnienie 1,9 mld euro mających znajdować się w dwóch bankach w Azji

Foto: shutterstock

W ostatnich dniach manipulacjami finansowymi firmy Wirecard, globalnego wystawcy kart i usług płatniczych, zajął się Federalny Urząd Kontroli (Bundesrechnungshof). Uwagę tej najwyższej niemieckiej instancji kontrolnej wzbudziły błędy w tamtejszym Ministerstwie Finansów i Komisji Nadzoru Finansowego (BaFin).

– Zbadamy też, w jaki sposób Ministerstwo Finansów i BaFin traktowały zarzuty dotyczące fałszowania bilansów – powiedział prezydent Federalnego Urzędu Kontroli Kay Scheller w wywiadzie z „Der Spiegel".

Upadek firmy Wirecard to jeden z największych skandali w niemieckim sektorze finansowym ostatnich dziesięcioleci. Jedna z głównych postaci skandalu, Austriak Jan Marsalek, który był jednym z czołowych menedżerów tej firmy, ukrywa się przed policją. Niemieckie media podają, że Marsalek przebywa w Moskwie pod nadzorem rosyjskich służb wojskowych GRU.

Sprawa Wirecarda jest też przedmiotem dochodzenia Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). Urząd, który już w 2017 r. krytykował niemiecki system kontrolny, wyniki swojego dochodzenia zamierza opublikować w październiku.

Zaniedbania na wysokim szczeblu

Jak podał „Frankfurter Allgemeine Zeitung" („FAZ"), niemiecki minister finansów Olaf Scholz został powiadomiony o podejrzeniach wobec Wirecarda już w marcu 2019 r. Rozmowa telefoniczna między sekretarzem stanu ds. finansów Jörgiem Kukiesem a prezesem BaFinu Feliksem Hufeldem odbyła się 8 marca 2019 r., informuje FAZ. Z kolei „Süddeutsche Zeitung" powołuje się na sprawozdanie, gdzie mowa o przekazaniu tych informacji już 14 lutego. Wskazuje to, że Berlin na wczesnym etapie wiedział, iż jedna z 30 głównych spółek w kraju podejrzana jest o oszustwa.

BaFin, broniąc się przed zarzutami, zwraca uwagę na strukturę firmy Wirecard i świadczonych przez nią usług, które mają charakter hybrydowy. Tylko pojedyncze oddziały związane z firmą córką z miejscowości Aschheim świadczyły usługi finansowe, które kwalifikują się do kontroli BaFinu. Reszta firmy deklarowała inną działalność i podlegała nadzorowi instytucji zajmujących się weryfikacją rachunkowości, a nie nadzorem finansowym. Jednak w praktyce manipulacje finansowe i przepływ aktywów obejmowały całą spółkę akcyjną.

Przyjęta przez BaFin strategia obrony nie przekonuje Schellera. Prezydent Federalnego Urzędu Kontroli uważa, że struktury firm, które tylko częściowo mieszczą się w kategorii usług finansowych, nie są niczym szczególnym, a BaFin wiedział, jak wygląda organizacja firmy, i miał wystarczająco dużo czasu, by się zmierzyć z zadaniem nadzoru.

Cios dla fintechów

Skandal Wirecarda odbił się na całej branży fintech. Firmy zajmujące się usługami bankowo-płatniczymi w Niemczech obawiają się o swój wizerunek. Tym bardziej że większość to małe startupy zdane na zainteresowanie inwestorów. W ostatnich latach hasło fintech przyciągało kapitał. Dobrze poinformowani inwestorzy wiedzieli, że BaFin traktuje rodzime startupy fintechowe z wyrozumiałością i daje im większą swobodę rozwoju niż np. bardziej wścibska Financial Conduct Authority (FCA) w Wielkiej Brytanii.

To właśnie brytyjski „Financial Times" („FT") w styczniu 2019 r. jako pierwszy poinformował o manipulacjach bilansowych i sfałszowanych kontraktach. W czerwcu 2019 r. Wirecard wytoczył nawet „FT" i dziennikarzowi tej gazety Danowi McCrumowi proces o zniesławienie. Gazetę i dziennikarza obwiniano za duże spadki kursu akcji Wirecarda na światowych giełdach w następstwie serii artykułów śledczych.

Zarzutami skierowanymi wobec kierownictwa Wirecarda zajęła się wtedy także monachijska prokuratura. I wydała jednoznaczny werdykt: – Nie ma wystarczających powodów do wszczęcia dochodzenia przeciw kierownictwu firmy Wirecard – stwierdził prokurator generalny Hans Kornprobst w lutym 2019 r.

Ministerstwo Finansów pod kierownictwem Olafa Scholza nie wykazało się w obliczu skandalu szczególną inwencją. Nawet wtedy, gdy już udowodniono, że kwota 1,9 mld euro rzekomo znajdująca się na filipińskich kontach okazała się kłamstwem, resort Scholza zwlekał z odtajnieniem informacji związanych z kontaktami ministerstwa z feralną spółką. Dopiero naciski CDU i partii opozycyjnych doprowadziły do zmiany podejścia.

Odtajnienie dokumentacji rozmów z Wirecardem okazało się niekorzystne dla kierowanego przez socjaldemokratów Ministerstwa Finansów. Opinia publiczna dowiedziała się m.in., że sekretarz stanu Jörg Kukies spotkał się 5 listopada 2019 r. z prezesem Wirecarda Markusem Braunem, gdy ten obchodził swoje 50. urodziny.

Teraz Federalny Urząd Kontroli zbada, jak dalece kontakty towarzyskie między urzędnikami państwowymi i przedstawicielami firm będących przedmiotem ich bieżących procedur nadzorczych, a także niemieckie ambicje wspierania rozwoju fintechów miały wpływ na przewlekłość, niekompetencję i ospałość BaFinu.

Finanse
Złotą poduszkę buduje nad Wisłą nie tylko NBP
Finanse
Kakao lepsze od bitcoina. Co dało dobrze zarobić w 2024 roku?
Finanse
Kobiety najczęściej wspierają internetowe zbiórki
Finanse
Suwak bezpieczeństwa jest coraz bogatszy. „Zaczynamy przejadać oszczędności z OFE”
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Finanse
Minister Andrzej Domański stanie na czele ECOFIN-u. O co będzie walczył?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku