– Wyniki badania nie napawają optymizmem. Bo choć w większości Polacy deklarują średni lub ponadprzeciętny poziom swojej wiedzy finansowej, to w praktyce ta wiedza jest na dużo niższym poziomie. I najlepiej widać to na przykładzie pytań dotyczących tak powszechnych produktów, jak kredyty bankowe czy tak długotrwałych zjawisk jak towarzysząca nam ostatnio inflacja – komentuje Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów. – Minione lata przyniosły wprawdzie wiele zauważalnych zmian w podejściu Polaków do zarządzania finansami osobistymi, jednak to wciąż za mało. Mnóstwo błędnych odpowiedzi i dane z naszego rejestru dłużników, do którego wpisanych jest ponad 2 mln osób, pokazują, że jest tu jeszcze wiele do zrobienia – dodaje.
Ratunek w edukacji ekonomicznej
– Informacje na tematy gospodarcze, ekonomiczne, finansowe, docierają do nas nieustannie poprzez różnego rodzaju kanały informacyjne, media, komunikatory, kanały youtubowe. Ludziom wydaje się, że to wystarcza i pewnie stąd to przekonanie o w miarę dobrej i dobrej znajomości tych zagadnień – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Wskazuje on, że rzeczywistość weryfikuje te przekonania. – Badania Komisji Nadzoru Finansowego pokazują, że 80 proc. osób, które inwestują w waluty na rynku Forex, traci. I niby wiemy, że inwestowanie tam jest bardzo ryzykowne, mimo to wiele osób się na to decyduje – mówi Borowski.
– Prawda o poziomie naszej wiedzy ekonomicznej wychodzi na przykład, gdy mamy zaciągnąć kredyt, znaleźć dobrą ofertę, zdecydować, w jakiej ma być walucie. Choć media nieustannie edukują, to niewiele trafia do głów. Pojawiają się piramidy finansowe, które oferują 10, 15 czy 20 proc. zarobku, podczas gdy banki dają oprocentowanie depozytu na poziomie, powiedzmy, 1 proc. I wielu osób to nie zastanawia, decydują się na włożenie swoich pieniędzy w piramidę, choć od razu powinno to zapalać w ich głowach czerwone światła – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
I przekonuje, że edukacja ekonomiczna powinna się zaczynać już w przedszkolu. Od fajnych, prostych zabaw związanych z pieniądzem. Jej zdaniem banki, fundacje, stowarzyszenia edukacyjne najpewniej chętnie włączyłyby się w proces takiej rozszerzonej edukacji. Dzieci z niższych klas szkoły podstawowej mogłyby chodzić do nich na wycieczki, dostawałyby tam umowne pieniądze, uczyłyby się zakładać konta, liczyć oprocentowanie swoich „pieniędzy”. – A potem z każdym rokiem to powinno być coraz poważniejsze, bardziej skomplikowane. Trzeba zacząć od najmłodszych, ale potem oczywiście edukować młodzież ze starszych klas szkół podstawowych i liceów. To im się bardzo przyda w życiu – mówi Starczewska-Krzysztoszek.