Stan wiedzy o finansach jest w Polsce bardzo słaby

Choć znakomita większość z nas średnio, dobrze bądź bardzo dobrze ocenia poziom swojej wiedzy o finansach, to gdy przychodzi do odpowiedzi na pytania z nią związane, pojawiają się schody.

Publikacja: 17.05.2024 04:30

Stan wiedzy o finansach jest w Polsce bardzo słaby

Foto: Shutterstock

„Rzeczpospolita” jako pierwsza poznała wyniki badania „Wiedza finansowa Polaków w praktyce” zrealizowanego w kwietniu na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Wiedza finansowa w Polsce. Problem goni problem

Okazuje się, że ponad połowa z nas – bo 58 proc. – ocenia swoją orientację w świecie finansów jako średnią, a przeszło co piąty (21 proc.) – jako wysoką, przy czym 4 proc. uważa, że jest ona zdecydowanie wysoka. 18 proc. badanych uważa, że ich wiedza finansowa jest niska, a tylko 3 proc., że bardzo niska.

Autorzy badania postanowili skonfrontować te deklaracje z rzeczywistością. Poprosili o konkretne, praktyczne, pytania z zakresu finansów. Wypadło to blado.

Najlepiej badanym poszło z udzieleniem poprawnej odpowiedzi w pytaniu, w którym trzeba było policzyć całkowitą kwotę do spłaty. Ankietowanym zadano pytanie: „Zakładasz zakup sprzętu AGD na raty 0 proc., ale oferta zawiera warunek zapłaty 10 proc. prowizji od kwoty zakupu. Jeśli wartość zakupu wynosi 2000 zł, ile łącznie zapłacisz za sprzęt, uwzględniając prowizję?”. Blisko trzy czwarte (73 proc.) wskazało poprawną odpowiedź, czyli 2200 zł. Jednak ponad jedna czwarta nie potrafiła tego prawidłowo policzyć.

Czytaj więcej

Złoto i srebro rywalizują w ochronie przed inflacją

Stosunkowo dobry wynik, zwłaszcza na tle innych, zanotowano też przy pytaniu o RRSO, („Co oznacza rzeczywista roczna stopa oprocentowania przy zaciąganiu kredytu lub pożyczki?”), gdzie 68 proc. respondentów wiedziało, że oznacza ono całkowity koszt kredytu lub pożyczki, wyrażony jako roczna stopa procentowa, w tym oprocentowanie, opłaty, prowizje i inne koszty. Jednak 15 proc. badanych wprost odpowiedziało, że nie wie, czym jest RRSO, 13 proc. wskazało błędnie, że jest to nominalne oprocentowanie, a blisko 4 proc. uznało, że jest to ubezpieczenie kredytu.

Blisko dwie trzecie badanych wiedziało, że umowę ratalną przy zakupie na raty telewizora, mebli czy pralki zawieramy z bankiem. Oznacza to jednak, że jedna trzecia tego nie wie. Niemal jedna piąta badanych (19 proc.) uważa, że umowę ratalną podpisujemy ze sklepem, a 10 proc. wskazało, że zawieramy ją ze sprzedawcą. Zdaniem autorów badania szczególnie niepokojące jest, że prawie co dziesiąty Polak otwarcie przyznaje, że nie wie, z kim podpisuje taką umowę.

Dalej było już tylko gorzej. Na pytanie „Kim jest wierzyciel?” zaledwie połowa badanych udziela poprawnej odpowiedzi. Wskazali, że jest to osoba lub instytucja, która udzieliła pożyczki lub kredytu i oczekuje ich zwrotu. Natomiast 28 proc. myli wierzyciela z dłużnikiem, czyli osobą lub instytucją, która zaciągnęła dług. Co dziesiąty uważa, że wierzyciel to osoba lub instytucja zajmująca się windykacją należności. Tyle samo przyznało, że nie wie, kto to jest.

Równie trudnym zagadnieniem dla wielu Polaków jest liczenie kosztów kredytu. Na pytanie: „Jeśli odsetki za zwłokę w spłacie kredytu wynoszą 10 proc. w stosunku rocznym i nie zapłaciłeś w terminie raty w wysokości 1000 zł, to po dwóch latach masz do oddania…” – ponad połowa nie znała prawidłowej odpowiedzi, błędnie licząc procent składany. Zaledwie 43 proc. z nas potrafiło to zrobić, wskazując, że po dwóch latach musi oddać więcej niż 1200 zł.

Trudne okazało się pytanie o inflację: „Jeżeli inflacja w marcu wynosiła 10 proc., a w kwietniu 9 proc. to znaczy, że…?”. Niemal 60 proc. Polaków utożsamia spadek inflacji ze spadkiem cen towarów i usług. 15 proc. nie potrafiło w ogóle odpowiedzieć na to pytanie, a zaledwie co czwarty zna jej mechanizm i wybrał odpowiedź: „Tempo wzrostu cen towarów i usług spowolniło o 10 proc. w stosunku do poprzedniego okresu”.

– Wyniki badania nie napawają optymizmem. Bo choć w większości Polacy deklarują średni lub ponadprzeciętny poziom swojej wiedzy finansowej, to w praktyce ta wiedza jest na dużo niższym poziomie. I najlepiej widać to na przykładzie pytań dotyczących tak powszechnych produktów, jak kredyty bankowe czy tak długotrwałych zjawisk jak towarzysząca nam ostatnio inflacja – komentuje Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów. – Minione lata przyniosły wprawdzie wiele zauważalnych zmian w podejściu Polaków do zarządzania finansami osobistymi, jednak to wciąż za mało. Mnóstwo błędnych odpowiedzi i dane z naszego rejestru dłużników, do którego wpisanych jest ponad 2 mln osób, pokazują, że jest tu jeszcze wiele do zrobienia – dodaje.

Ratunek w edukacji ekonomicznej

– Informacje na tematy gospodarcze, ekonomiczne, finansowe, docierają do nas nieustannie poprzez różnego rodzaju kanały informacyjne, media, komunikatory, kanały youtubowe. Ludziom wydaje się, że to wystarcza i pewnie stąd to przekonanie o w miarę dobrej i dobrej znajomości tych zagadnień – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.

Czytaj więcej

GPW osiągnęła najwyższe w historii przychody w pierwszym kwartale

Wskazuje on, że rzeczywistość weryfikuje te przekonania. – Badania Komisji Nadzoru Finansowego pokazują, że 80 proc. osób, które inwestują w waluty na rynku Forex, traci. I niby wiemy, że inwestowanie tam jest bardzo ryzykowne, mimo to wiele osób się na to decyduje – mówi Borowski.

– Prawda o poziomie naszej wiedzy ekonomicznej wychodzi na przykład, gdy mamy zaciągnąć kredyt, znaleźć dobrą ofertę, zdecydować, w jakiej ma być walucie. Choć media nieustannie edukują, to niewiele trafia do głów. Pojawiają się piramidy finansowe, które oferują 10, 15 czy 20 proc. zarobku, podczas gdy banki dają oprocentowanie depozytu na poziomie, powiedzmy, 1 proc. I wielu osób to nie zastanawia, decydują się na włożenie swoich pieniędzy w piramidę, choć od razu powinno to zapalać w ich głowach czerwone światła – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego.

I przekonuje, że edukacja ekonomiczna powinna się zaczynać już w przedszkolu. Od fajnych, prostych zabaw związanych z pieniądzem. Jej zdaniem banki, fundacje, stowarzyszenia edukacyjne najpewniej chętnie włączyłyby się w proces takiej rozszerzonej edukacji. Dzieci z niższych klas szkoły podstawowej mogłyby chodzić do nich na wycieczki, dostawałyby tam umowne pieniądze, uczyłyby się zakładać konta, liczyć oprocentowanie swoich „pieniędzy”. – A potem z każdym rokiem to powinno być coraz poważniejsze, bardziej skomplikowane. Trzeba zacząć od najmłodszych, ale potem oczywiście edukować młodzież ze starszych klas szkół podstawowych i liceów. To im się bardzo przyda w życiu – mówi Starczewska-Krzysztoszek.

Wtóruje jej Jakub Borowski. – Na poziomie szkoły podstawowej i liceum wybrane zagadnienia z wiedzy ekonomicznej i finansowej, dotyczące funkcjonowania firm, gospodarki, instytucji związanych z gospodarką, powinny być prezentowane w szerszym zakresie. To jest czas, by uczyć wiedzy makroekonomicznej, tym bardziej że współgra to przecież z matematyką. Trzeba uczyć, jak policzyć rentowność, zysk, brutto, netto, stopa procentowa, kurs walutowy, zlecać jakieś projekty. Tak, by to była wiedza praktyczna – mówi ekonomista.

– Efekty przyjdą za 10 czy 20 lat, ale absolutnie warto to robić – przekonuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.

Finanse
Złoto po 3000 dolarów za uncję w 2025 roku?
Finanse
Pieniądze z rezerwy emerytalnej nie wystarczą nawet na trzy miesiące
Finanse
Najlepszy produkt długoterminowego oszczędzania
Finanse
Zakaz kopania kryptowalut w Rosji. Brakuje prądu do produkcji broni
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Partnera
Zadbajmy lokalnie o bankowość dla firm