Poniedziałkowa noc w warszawskim Teatrze Polskim stała się wielkim triumfem ekipy, która zrealizowała „Dziewczynę z igłą”.
Film Magnusa von Horna ma już za sobą wielkie sukcesy. W maju 2024 roku został zakwalifikowany do głównego konkursu festiwalu canneńskiego, razem z obrazami Coppoli, Lanthimosa, Sorrentino, Cronenberga, Audiarda czy Seana Bakera.
Potem dostał nominacje do Złotego Globu i do Oscara, gdzie jako koprodukcja polsko-duńsko-szwedzka został zgłoszony przez Danię. Teraz do ekipy „Dziewczyny z igłą” pofrunęły Orły za najlepszy film, reżyserię, scenariusz, za główną i drugoplanową rolę kobiecą, zdjęcia, muzykę, scenografię, kostiumy, charakteryzację, montaż.
Parada twórców „Dziewczyny z Igłą”
Wielokrotnie na scenę wychodził Magnus von Horn. Urodzony w Szwecji, a dziś mający też polskie obywatelstwo i mieszkający z rodziną w Warszawie artysta, odbierając Orła za najlepszy film podziękował swojemu producentowi Mariuszowi Włodarskiemu i ukłonił się Polsce:
— Robimy razem z Mariuszem filmy od 20 lat. Współpracujemy z artystami z wielu krajów. To jest super. Mówię to jako Polak. Szukamy poza naszymi granicami, ale niesiemy Polskę ze sobą. Nasze filmy są bardzo, bardzo polskie.