Bartosz Konopka, który po świetnym debiucie „Sztuka znikania” i trudnej „Krwi bogów” spełniał się przede wszystkim w serialach, powrócił do kin z ekranizacją powieści „Wyrwa” Wojciecha Chmielarza.
Bohaterowie to ojciec, matka i dwie córki. On robi karierę korporacyjną, ona (w tej roli Karolina Gruszka) wciąż znika z domu pod pretekstem zbierania materiałów do książki. W drodze powrotnej ginie w wypadku samochodowym. Nie wiemy do końca, czy zdecydowała chwila nieuwagi, czy chciała popełnić samobójstwo, wjeżdżając pod jadącego z naprzeciwka tira. W ostatniej chwili próbowała wrócić na swój pas drogi. Było za późno.
Rzecz jednak w tym, że wypadek nie zdarzył się pod Krakowem, gdzie zapowiadała, iż pojedzie, lecz na Mazurach, a policjanci złożyli mężowi kondolencje z powodu śmierci żony i… dziecka. Sekcja zwłok wykazała, że Janina była w czwartym miesiącu ciąży, choć małżonkowie nie spali ze sobą ponad pół roku.
„Wyrwa” zaczyna się więc jak opowieść o powikłanych drogach, niespełnieniach, kłamstwach, o rozmijaniu się ludzi. Rodzą się pytania: kto jest winny tej śmierci? Ile tajemnic kryło w sobie życie rzekomo bliskich sobie osób? Jak mało wiemy o innych, nawet najbliższych? Ile nosimy w sobie sztucznych kompromisów, kłamstw? Początek filmu wciąga i dużo obiecuje. Potem jednak coś się załamuje. Twórcy grają konwencjami: thrillerem, nawet komedią.
Czytaj więcej
Gaspar Noé, reżyser kontrowersyjny i szalony, który nie unika najbardziej drastycznych obrazów rzeczywistości, tym razem zrobił film o odchodzeniu. „Vortex” wpisuje się w nurt kina o ludziach zagłębiających się w demencję.