To była gala jubileuszowa. W ciągu 25 lat do Polskiej Nagrody Filmowej nominowanych zostało 750 osób. Ale prezydent Polskiej Akademii Filmowej Dariusz Jabłoński nie zamierzał gości i widzów przed telewizorami zanudzać statystyką. „Chcę powiedzieć, że was kocham za te wszystkie filmy, które robicie” – stwierdził zwyczajnie, od razu wprowadzając ciepłą atmosferę.
Co można dodać? Choćby to, że w ciągu tego ćwierćwiecza niejednokrotnie środowisko filmowe naprawiało błędne, a czasem wręcz wstydliwie żenujące werdykty jury festiwalu gdyńskiego. Jak choćby wówczas, gdy nagradzało Orłami „Plac Zbawiciela” Krzysztofa Krauze, „Różę” i „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego. Tak się stało i w tym roku. Wielkim triumfatorem ostatniej edycji Orłów został całkowicie pominięty w Gdyni, a nagrodzony wcześniej w Cannes „IO” Jerzego Skolimowskiego. Wspaniałą opowieść o cyrkowym osiołku, w której odbiły się współczesna Polska i Europa, członkowie Akademii uznali za najlepszy film minionego roku.
"IO", reż. Jerzy Skolimowski (zwiastun)
Jerzy Skolimowski nie mógł odebrać trofeum osobiście, bo jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego film ma nominację do Oscara. Akademia łączyła się z nim jednak wirtualnie. Dziękując za Orły – dla najlepszego filmu, ale też za reżyserię i za scenariusz, który napisał razem z Ewą Piaskowską, artysta powiedział: