– W twoim wyglądzie są uprzejmość i nieśmiałość, a to ostatnie, czego chcę. Nie wyglądaj jak biedaczka, wyglądaj cudownie – mówi do modelki Helmut Newton w dokumentalnym filmie Gero von Boehma.
Był jednym z najsłynniejszych fotografików świata. Wielkim prowokatorem. Przez jednych oskarżanym o mizoginizm, przez innych wielbionym za pokazywanie siły kobiet. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że w jego zdjęciach odbijał się świat – seksistowski i gardzący słabością. Ale też rewolucja seksualna lat 60., która zmieniła obyczajowość Zachodu.
Dobry gust
Helmut Newton, a właściwie Neustaedter, urodził się 30 października 1920 roku w Berlinie, w zamożnej rodzinie żydowskiej. Jego ojciec Max Neustaedter chciał, by syn przejął po nim fabrykę guzików. Ale Helmut od wczesnego dzieciństwa oszalał na punkcie fotografii. Jako 12-latek z odkładanych tygodniówek kupił sobie pierwszy aparat.
Dzięki pomocy matki, która wspierała jego pasję, trafił na praktykę do Yvy – prekursorki fotografii mody. „Uwielbiałem ziemię, po której chodziła" – przyznaje w filmie. Ale to już był czas narastania nazizmu, w restauracjach i obiektach sportowych w Berlinie pojawiały się napisy „Psom i Żydom wstęp wzbroniony". Matka w 1938 roku kupiła mu bilet na statek płynący do Singapuru. Stamtąd Helmut trafił do Australii. W Melbourne założył własne studio fotograficzne. To wtedy zmienił nazwisko z Neustaedter na angielską wersję – Newton.
Mieszkał w Australii z drobnymi przerwami dziesięć lat, pracując dla tamtejszej edycji „Vogue'a". Nie wytrzymał jednak na antypodach. Przeniósł się do Londynu, a naprawdę szczęśliwy poczuł się dopiero w swobodnym, niepruderyjnym Paryżu. Do końca życia dzielił swój czas między Paryżem a drugim ukochanym przez niego miejscem – Hollywoodem i Los Angeles.