Francuskie przedmieścia pokazywane są w filmach jak świat emigrantów, czasem pogrążony w biedzie i beznadziei, czasem groźny, pełen nienawiści, a nawet zbrodni. Państwo w wyburzanej dzielnicy Gagarine dostrzegają ludzkie tragedie, ale też marzenia.
JÉrÉmy Trouilh: Byliśmy świadkami tego, co naprawdę działo się w Gagarinie. Studiowaliśmy w Bordeaux nauki polityczne i interesowało nas planowanie miast. Kiedy przeprowadziliśmy się do Paryża, nasi przyjaciele architekci namówili nas, żebyśmy zarejestrowali proces wyburzania podmiejskiego osiedla, które powstało w latach 60. XX wieku. Nazwano je na cześć radzieckiego kosmonauty Jurija Gagarina, który zresztą je wówczas odwiedził. Pojechaliśmy tam i przeżyliśmy szok. Poznaliśmy historię tego miejsca, wysłuchaliśmy opowieści ludzi, których życie – razem z tym starym budynkiem – miało za chwilę lec w gruzach. W przeważającej większości byli to imigranci. Widzieliśmy, jak się po kolei wyprowadzali, zostawiając w Gagarinie wspomnienia, przyjaźnie, przeżyte lata. Nakręciliśmy 15-minutowy dokument, ale czuliśmy, że to za mało. Że ten dramat zasługuje na więcej. Postanowiliśmy zatem zrobić film o tych ludziach, o młodzieży i jej marzeniach, o tragediach, których byliśmy świadkami.