Bez taniego sentymentalizmu, patosu, rozstrzygania sporów. Opowiada o ludziach w żałobie i właśnie ten punkt widzenia jest tu najważniejszy. Kilkanaście żon, mężów, córek mówi o utraconych bliskich. Zbliżenia twarzy, emocje schowane w słowach wypowiadanych powoli, z namysłem. Wspomnienia zostały uporządkowane chronologicznie od dnia poprzedzającego tragiczny wypadek aż do dziś. Są przeplatane próbą rekonstrukcji fatalnego lotu.
– W przeddzień kupił ciastka – uśmiecha się wdowa po Władysławie Stasiaku. – Mój ulubiony tort malinowo-czekoladowy i taki, który on lubił – adwokacki. Taki, jaki piekła jego babcia.
Małgorzata Szmajdzińska pamięta, że jej mąż Jerzy miał po powrocie z Katynia pojechać na mecz do Pruszkowa, a Przemysław Gosiewski radził się żony, jaki ma włożyć krawat.
Kiedy nadeszły wiadomości o katastrofie, czas się zatrzymał.
– Rodzina, przyjaciele, wszystko za mnie robili – wspomina Barbara Stasiak. – Mnie pozostało tylko żyć.