„Nikt nie jest doskonały" – mówi w filmie Billy'ego Wildera zakochany milioner, gdy kobieta, której się oświadcza, czyli przestraszony Jack Lemmon w babskim przebraniu, wyznaje, że nie jest naturalną blondynką, pali, nie może mieć dzieci, a w ogóle to jest mężczyzną.
Film Billy'ego Wildera został przez krytyków z całego świata uznany za najlepszą komedię filmową wszech czasów. Dwaj faceci, którzy, uciekając przed gangsterami, w damskich ciuszkach występują z kobiecą orkiestrą, trójka fantastycznych aktorów: Tony Curtis, Jack Lemmon i Marilyn Monroe, lekkość, wdzięk, elegancja. No i te dialogi. Kto nas dzisiaj potrafi tak bezpretensjonalnie bawić? „Nikt nie jest doskonały, ale film może taki być" – podsumowuje ten wybór Guy Lodge z „Variety".
Dobre komedie stają się hitami kasowymi, jednak wśród krytyków i kinomanów wysokiej pozycji nie mają. W ubiegłym roku redaktorzy działu kultury BBC ogłosili listę 100 najlepszych filmów XXI w. przygotowaną przez krytyków z całego świata. Znalazło się na niej zaledwie kilka komedii, pierwsza na 33. miejscu. Wśród 89 laureatów Oscara dla najlepszego filmu jest ich tylko siedem.
W tym roku Christian Blauvelt, zastępca kierownika działu kultury BBC, postanowił dowartościować zaniedbywany gatunek i sporządzić ranking najlepszych komedii wszech czasów. Zaprosił do głosowania ponad 250 krytyków filmowych z 52 krajów. Najliczniejsza grupa – ponad 80-osobowa – reprezentowała Amerykę. Podobna była liczba krytyków z Europy, najwięcej z Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Na szczycie rankingu znalazło się pochodzące z 1959 r. „Pół żartem, pół serio". Na drugim miejscu uplasował się „Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę" (1964) Stanleya Kubricka. Oszalały z nienawiści do komunistów amerykański generał, który chce dokonać ataku nuklearnego na ZSRR, i ekscentryczny były hitlerowski zbrodniarz, dziś doradca prezydenta, który usiłuje go od tego odwieść. Trzeba geniuszu Kubricka, by z takiej historii uczynić film antywojenny, na dodatek bardzo dowcipny.