– Nie myślimy o „planie B”. Odwołamy się od decyzji Urzędu do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nie zgadzamy się z decyzją, a również jakość uzasadnienia pozostawia wiele do życzenia. W trakcie postępowania w sprawie koncentracji były trzy rundy pytań i odpowiedzi, ale zastanawiam się, czy nie były one tylko fikcją. Mamy podstawy sądzić, że przynajmniej część uzasadnienia decyzji została napisana już wcześniej, jeszcze przed postępowaniem – mówi „Rz” Tomasz Zadroga.
Powołuje się na to, że w dokumentach UOKiK twierdzi, iż bolączką rynku hurtowego w Polsce jest to, że dominują na nim kontrakty dwustronne, co blokuje konkurencję. – Ale my już wyjaśniliśmy, że prawie 100 proc. energii w 2011 r. sprzedamy na giełdach energii w trybie sesyjnym na rynku hurtowym – mówi Zadroga.
Szefowa UOKiK Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel powiedziała, że zgody na połączenie PGE i Energi nie będzie m.in. dlatego, że teraz i w najbliższej przyszłości trudno mówić o wspólnym europejskim rynku, na którym miałaby konkurować wzmocniona PGE. Tomasz Zadroga się z tym nie zgadza. Mówi, że Komisja Europejska chce zintegrować rynek do 2015 r., a przepustowość istniejących połączeń transgranicznych do tego wystarczy.
UOKiK, prezentując przyczyny odmowy, powołał się na wyniki ankiety rynkowej wśród wytwórców energii. – W przypadku jej wyników można wręcz mówić o manipulacji. Zdaniem 23 spośród 36 respondentów przejęcie Energi przez PGE będzie miało neutralny lub pozytywny wpływ na rozwój konkurencji w energetyce. Ich uzasadnienia nie są cytowane. Tymczasem szeroko przytaczane są wypowiedzi np. przedstawicieli Vattenfalla, który mówi, że połączenie miałoby negatywne skutki. A paradoksalnie Vattenfall na swoim krajowym rynku zajmuje pozycję zdecydowanie silniejszą, niż my mielibyśmy po przejęciu Energi – twierdzi Zadroga.
Wyjaśnia, że decyzja UOKiK nie wpływa ani na plan inwestycyjny PGE, ani na politykę dywidendową. – Nie bierzemy pod uwagę wstrzymania transakcji, będziemy konsekwentnie zabiegać o zgodę – dodaje.