Od zakończenia II wojny światowej główną walutą rezerwową świata jest dolar, czyli jednostka płatnicza największego mocarstwa gospodarczego, politycznego i militarnego na naszej planecie. Ten status dolara jest również pochodną pozycji USA w handlu światowym oraz faktu, że amerykański pieniądz jest najczęściej stosowaną walutą w międzynarodowych transakcjach handlowych.
Taka pozycja dolara ma duże skutki dla całego świata, ale także dla gospodarki Stanów Zjednoczonych. Zewnętrzny popyt na tę walutę mocno łagodzi potencjalnie negatywne skutki tego, że USA od wielu lat mają wysoki deficyt handlowy i budżetowy.
Rządowi w Waszyngtonie łatwo jest sprzedawać swoje obligacje, a tym samym finansować dług publiczny. To, że dolar jest światową walutą rezerwową i jest na niego duży popyt ze strony państwowych i komercyjnych instytucji finansowych, pozwala również USA „eksportować" inflację.
Te przywileje kłują w oczy wrogów Ameryki i są obiektem zazdrości jej rywali. Gdy tworzono strefę euro, wielu europejskich polityków nie ukrywało, że jednym z głównych zadań euro będzie rywalizowanie z dolarem o status głównej światowej waluty rezerwowej.
0,9 procent dziennych obrotów na światowym rynku walutowym stanowiły w 2010 r. transakcje z udziałem juana