Powinniśmy zacząć od zmiany mentalności ukształtowanej jeszcze w socjalizmie. W tym zwłaszcza nastawienia do drugiego człowieka, które przez podirytowanie obecną sytuacją zmieniło się na (jeszcze) bardziej wrogie.
Każdy chyba wie, co mam na myśli. Zna to z autopsji, bo był świadkiem sytuacji z psem ogrodnika (czyt. osobą, która więcej wysiłku wkłada w to, by inny miał gorzej, niż w to, żeby poprawić własną sytuację) w roli głównej, bo ma kolegę, który z premedytacją nie dał zarobić wspólnemu znajomemu, „żeby mu za dobrze nie było", bo padł ofiarą nieprawdziwych, negatywnych komentarzy na temat swojej firmy w internecie, bo napiwek widział tylko od wielkiego dzwonu, mimo że całe życie wykonuje wymagającą dużej staranności usługę, bo – wreszcie – nie mógł powiedzieć więcej niż dwóch zdań o swoim sukcesie, bo rozmówca od razu zmieniał temat albo ucinał rozmowę, narzekać mógł natomiast bez końca...
Inny przykład? Bardzo dobry podał kiedyś Jan Fazlagić, pisząc: „na Piątej Alei w Nowym Jorku są setki różnych banków, jest nawet bank koreański, urugwajski i filipiński. Nie ma banku polskiego, choć w Stanach Zjednoczonych żyje 12 mln Polaków. Polacy wolą trzymać pieniądze w innych bankach. W ten sposób mają pewność, że inni Polacy nie zarabiają na nich pieniędzy". Otóż to (nawet jeśli ostatnie zdanie jest co najmniej lekko przesadzone), właśnie o tego typu postawę mi chodzi.
Zawiść jest zła
Rzecz jasna w każdym kraju wymienione wyżej sytuacje mają miejsce. Skromne doświadczenie podpowiada mi jednak, że jest grupa państw, które w tej niechlubnej konkurencji przodują. Ba, idę o zakład, że jest wśród nich niestety – w głównej mierze przez historyczny determinizm – i Polska, zresztą tak jak inne kraje członkowskie nieboszczki RWPG. Poza tym, nawet gdyby w tej czołówce nie była, to pole do poprawy na pewno jest, i to spore, prawda?
Zawiść podszyta niechęcią do dawania zarobić innym to jedna z najgorszych cech (obok chorobliwej wręcz roszczeniowości) właściwych człowiekowi zsowietyzowanemu. Niestety szalenie ciężko ją wyplenić. Tak głęboko wrosła w naszą mentalność, nawożona ułudą „sprawiedliwości społecznej". To właśnie z jej powodu, śmiem twierdzić, z brzemieniem PRL-u będziemy zmagać się jeszcze wiele dekad, bez względu na to, ile PKB wypracujemy i jakie plany gospodarcze uda nam się zrealizować.