Pierwszy lockdown zdestabilizował branżę. Już samo zamknięcie gastronomii przed sezonem oznaczało niższą sprzedaż, mimo że jej udział to tylko kilka procent w całości wolumenu. Niepewność, ile potrwa to zamknięcie, oznaczała realne ryzyko dla stabilności finansowej naszych klientów, a co za tym idzie – również dla naszych przepływów gotówkowych. Jestem dumny z tego, że jako pierwsza firma w branży zaoferowaliśmy właścicielom lokali wsparcie, odbierając od nich na własny koszt kegi, które nie miały szansy zostać sprzedane, co pozwoliło im odzyskać tak kluczową w tym czasie gotówkę. Inne firmy piwowarskie podążyły za nami, dzięki czemu odebraliśmy jako branża beczki o łącznej wartości 12 mln zł. Sklepy detaliczne również zostały dotknięte ograniczeniami pandemicznymi – limitowana liczba klientów, specjalne godziny dla seniorów etc. To miało wpływ zarówno na bieżącą współpracę z producentami, takimi jak my, jak i na zwyczaje zakupowe konsumentów. Małe sklepy szczególnie musiały ograniczyć liczbę osób na swojej powierzchni, więc w tych najtrudniejszych momentach nie przyjmowały wizyt przedstawicieli handlowych. To oczywiście negatywnie przełożyło się na widoczność i dostępność zapasów naszych produktów. Z drugiej strony konsumenci chcieli dokonać zakupów w jak najkrótszym czasie, co wpłynęło na zmianę ich wyborów. Niemalże z dnia na dzień przestawili się z sięgania po różnorodne smaki na znane, sprawdzone marki, z wybierania butelki zwrotnej – na opakowania jednorazowe. Przenieśli też w dużej mierze swoje zakupy z osiedlowych sklepów do dyskontów, które są chyba jednym z największych beneficjentów tego okresu. To wszystko negatywnie wpłynęło na zyskowność w naszej branży.
Lato 2020 r. oznaczało poprawę sytuacji pandemicznej. Jak to się odbiło na sprzedaży i rynku piwa? Czy pozwoliło odrobić straty z okresu lockdownu?
Dla branży piwnej najważniejszy moment w roku to sezon letni. Jednak w sytuacji tak dużej niepewności, ograniczeń w podróżowaniu, zakazu imprez masowych czasowe poluzowanie obostrzeń nie zmieniło negatywnych trendów zapoczątkowanych w pierwszym lockdownie.
W Grupie Żywiec szybko dostosowaliśmy nasze plany marketingowe do nowej sytuacji: zmodyfikowaliśmy kampanie naszych marek, trasę Męskiego Grania zamieniliśmy na Męskie Granie w domu. Wyznaczyliśmy nowe priorytety. Dzięki temu byliśmy w stanie utrzymać sprzedaż, szczególnie w segmencie premium, koszty działalności rosły jednak szybciej niż przychody.
Autopromocja
Orzeł Innowacji
Ogłoszenie wyników już 5 czerwca. Zapisz się, aby wziąć udział w gali.
WEŹ UDZIAŁ
Co stało się po ogłoszeniu jesiennego lockdownu?
Drugi lockdown był kolejnym ciosem dla branży. Największym wyzwaniem stała się niepewność tego, co dalej i kiedy można oczekiwać poprawy. W tym momencie było już oczywiste, że to, co było, już nie wróci, ale nikt nie wiedział, jaka będzie ta nowa normalność. Taki kontekst wymagał zmiany sposobu zarządzania – z kwartalnego i rocznego planowania przestawiliśmy się na bieżąco aktualizowane plany tygodniowe i miesięczne oraz zwinne, oparte na scenariuszach zarządzanie. Poza niższą sprzedażą będącą skutkiem ograniczeń i zamknięcia gastronomii drugi lockdown miał też wpływ na samopoczucie ludzi. Nastawienie konsumentów jest ważnym wskaźnikiem w naszej branży, a nie było pozytywne. Rynek piwa spadł w 2020 r. o 1,6 proc., nie licząc gastronomii.