Kiedy część Polaków odpoczywa, inni na odpoczynku zarabiają. Dobry pomysł na letnią działalność, nawet przy niewielkim kapitale na start, może być gwarancją źródła dochodu na cały rok. Najczęściej odwiedzają Polskę zachodni sąsiedzi. Najwięcej z kolei wydają u nas Chińczycy, Amerykanie, Finowie i Irlandczycy. Według danych GUS w ubiegłym roku nad Wisłę przyjechało aż 17 mln turystów, w tym 6 mln Niemców. Za nimi plasują się Czesi, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini i Brytyjczycy. Podczas jednego wyjazdu statystyczny turysta zostawia u nas średnio 1800 zł. Powiększająca się potencjalna grupa docelowa to dobry sygnał dla przedsiębiorców, którzy swoją ofertę na rodzimym rynku mogą kierować także do zagranicznego klienta.
Sukces, ale pod warunkami
Zdając sobie sprawę z ogromnych możliwości, jakie daje okres urlopowy, etatowi przedsiębiorcy często poszerzają zakres działalności, odpowiadając na potrzeby wczasowiczów. Wakacyjny biznes może być też sposobem na podreperowanie budżetu, zastrzykiem gotówki na cały rok, początkiem większego przedsiębiorstwa albo źródłem finansowych tarapatów. Strategia działalności zaplanowanej na kilka miesięcy często wymaga niemniejszego nakładu pracy niż niejeden standardowy biznesplan. W tak krótkim czasie nie ma miejsca na pomyłki czy metodę prób i błędów. Opracowując sezonową koncepcję, trzeba wziąć pod uwagę kilka warunków. Pierwsze kryterium to lokalizacja. Czasem pomysł nasuwa się sam. Warto zastanowić się, jakie warunki naturalne wykorzystać, a przy tym sprawdzić wszystkie kwestie formalne. Niezbędna jest szczegółowa analiza rynku: czego brakuje, na co jest zapotrzebowanie, czego oczekują ludzie, korzystając z danej atrakcji, co chcieliby kupić przed i po odwiedzeniu danego miejsca?
Możliwości daje nie tylko plaża, wejście na górski szlak, starówka czy zbiorniki wodne. Wykorzystać można kawałek własnego lasu na park linowy (wydatek w wysokości 300-400 tys. zł może zwrócić się już po dwóch latach) czy teren do bardzo popularnego ostatnio paintballa (do wystartowania potrzebny jest sprzęt za minimum 12 tys. zł). A może udostępnić własną działkę położoną w pobliżu kąpieliska? Wystarczy miejsce na ognisko czy grilla, namiot i sprzęt muzyczny. Urodziny, wieczór panieński czy kawalerski na łonie natury to coraz częstsza praktyka, na której można dobrze zarobić. Ogromna rzeszę fanów ma też zorbing. To zabawa, która przywędrowała z Nowej Zelandii, polegająca na staczaniu ze zbocza lub spływaniu rzeką lub strumieniem nadmuchiwaną, podwójną, plastikowa kulą. Ci, którzy dysponują pagórkiem o wysokości co najmniej kilkunastu metrów, a dodatkowo położony jest on w atrakcyjnym krajobrazowo otoczeniu, mają gotową receptę na biznes. Cena kuli waha się w przedziale 1 tys.-5 tys. zł. Na zorbingu można zarobić od 10 do 20 zł za 10 minut.
Potencjał i kreatywność
Drugim warunkiem jest finansowe zabezpieczenie i plan awaryjny. Biznes, w którym wpływy są nieregularne, jest szczególnie narażony na niepowodzenie albo błyskawiczne zniechęcenie pomysłodawcy. Realizacja niektórych projektów nie wymaga dużych nakładów. Większe inwestycje, przy których na zwrot kosztów trzeba czekać kilka sezonów, wiążą się z koniecznością uzbrojenia się w cierpliwość. Dlatego tak ważne jest przygotowanie budżetowego zestawienia. Warto przy tym szukać wszystkich możliwych źródeł oszczędności. Trzeba wziąć pod uwagę eksploatację sprzętu i okres jego przydatności. Sezonowi przedsiębiorcy stają często przed wyborem: kupić nowy czy używany sprzęt, a może jednak wypożyczyć? Najczęściej na plus wychodzą długoterminowe rozwiązania, choć niekiedy tymczasowe środki to jedyna możliwa droga na start. Stawianie wszystkiego na jedną kartę nie zawsze się opłaca. Opracowując plan awaryjny, można przygotować się na czarny scenariusz. Trzeci filar to kapitał ludzki. W sezonowy biznes warto angażować zaufane osoby, bo nie ma czasu na rotację pracowników ani codzienną rekrutację. Można szukać wśród znajomych lub rozpocząć cały proces dużo wcześniej, by mieć warunki na wdrożenie zatrudnionych. Tygodniowy przestój w punkcie z rikszami może być dyskwalifikujący. Zaległości można już nie nadrobić. Dlatego kluczem jest sprawdzona kadra. Warto też skupiać uwagę na szukaniu nowych partnerów. Można podjąć współpracę ze sprawdzonym serwisem, w którym nawet ekspresowy, nieplanowany przegląd techniczny nie będzie problemem. Zniżki dla stałego klienta też są jak najbardziej mile widziane.
Gwarancją powodzenia jest mix potencjału miejsca i inicjatora. Strzał w dziesiątkę to przekucie własnej pasji w biznesowy sukces. Zarabianie na talencie podczas urlopu może okazać się dobrym gruntem do rozwoju pierwiastka przedsiębiorczości. Może zamiast otwierać kolejną przechowalnię rzeczy na plaży, lodziarnię, budkę z fast foodem, wakacyjnymi gadżetami, pamiątkami, akcesoriami do pływania czy watą cukrową warto postawić na własne zainteresowania i sprawdzić się w roli przewodnika po swoim mieście, instruktora surfingu albo ścianki wspinaczkowej, ulicznego mima czy karykaturzysty na starówce. Oczywiście nie można bagatelizować wyraźnych sygnałów o potrzebach rynku. Prawdziwe oblężenie przeżywają hotele dla zwierząt (najniższe ceny za dobę to 30-40 zł). Na brak klientów nie narzekają też firmy z branży DDD (dezynfekcji, dezynsekcji i deratyzacji). Walka z insektami bez interwencji profesjonalistów okazuje się często bezskuteczna. Za pełną usługę trzeba zapłacić około 250 zł, a koszt podstawowego sprzętu i preparatów nie przekracza 200 zł. Firma na jeden sezon musi trafić w niszę.