List, który napisał podsekretarz stanu ds. sportu, hazardu i społeczeństwa obywatelskiego Stuart Andrew, ujawnił sam adresat, a opinii publicznej naświetlił „The Times”. Członek rządu zapewnił ze jego pośrednictwem szefa Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Thomasa Bacha, że Brytyjczycy popierają reżim, zgodnie z którym Rosjanie i Białorusini wystąpią na igrzyskach w Paryżu jako sportowcy neutralni, czyli bez hymnu, flagi i formalnej przynależności państwowej.
List Andrewa jest o tyle zaskakujący, że mowa o kraju, który po napaści na Ukrainę stanął w awangardzie ruchu oporu. To Brytyjczycy zbudowali rządową koalicję sprzeciwiającą się udziałowi sportowców z krajów-agresorów w zawodach międzynarodowych. Nie zgodzili się też na ich udział w Wimbledonie 2022, więc ATP oraz WTA nie przyznały ich uczestnikom punktów rankingowych.
Czytaj więcej
Prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego Jelena Wialbe idzie w retoryce równie daleko i...
Paryż 2024. Wolta Brytyjczyków w sprawie Rosjan i Białorusinów
Opór słabł z czasem. Aryna Sabalenka, Daniił Miedwiediew czy Andriej Rublow już rok później wystąpili w Londynie, a niebawem w stolicy mogą pojawić się ich kolejni rodacy. Dziś Brytyjczycy w reżimie neutralności dla Rosjan oraz Białorusinów nie widzą nic złego, choć jeszcze rok temu minister kultury, mediów i sportu Lucy Frazer mówiła, że warunki neutralności „nie idą wystarczająco daleko” i apelowała o wsparcie do sponsorów MKOl.
Dziś sportowcy z krajów, które napadły na Ukrainę, mogą pojechać na igrzyska w Paryżu pod warunkiem, że wywalczyli kwalifikację, nie mają żadnych związków z resortami siłowymi oraz nigdy nie brali udziału w wojennej propagandzie. Wiele międzynarodowych federacji ma problem z weryfikacją tych warunków, ale to najwyraźniej Brytyjczykom nie przeszkadza.