Mamy wystarczającą liczbę potwierdzonych faktów, żeby powiedzieć, że państwo rosyjskie finansuje farmy trolli, które uprawiają ideę skutecznej dezinformacji. Im bardziej dana władza jest wyalienowana z demokracji, tym to jest częstsze.
Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy
Moim zdaniem pierwszy problem – i przykro mi to mówić, ponieważ gości mnie redakcja – to przyzwolenie na podawanie zmanipulowanych informacji i akceptacja tego. Zapytać więc chcę trochę żartobliwie, dlaczego redaktor Krzysztof Suwart nie został zaproszony na tę debatę? A pytam, ponieważ reakcja środowiska dziennikarskiego na komercyjną działalność Wirtualnej Polski, a więc jednego z największych portali internetowych w Polsce, była zbyt słaba. To zdarzenie nie odbiło się takim echem, jak powinno. Były jakieś żarty na Twitterze. A mieliśmy do czynienia z największym skandalem w polskim dziennikarstwie od lat. Redaktor naczelny został zwolniony. W Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych taka sprawa zakończyłaby się zamknięciem portalu.
Tomasz Pietryga
W mojej ocenie reakcja środowiska była adekwatna i stanowcza. Ta praktyka została jednoznacznie potępiona. Zjawisko fake newsa jest jednak znacznie szersze i wykracza poza samą branżę. W tej chwili mamy na świecie – jeśli chodzi o samego Twittera – 350 milionów kont. 50 milionów z nich to konta fałszywe.
Marcin Lewicki
Wszyscy tutaj obecni mają w swoich środowiskach coś takiego jak odpowiedzialność dyscyplinarna. Nie ma natomiast samorządu dziennikarskiego. Czy to dobrze czy źle – to już pytania na zupełnie inną dyskusję. Pytanie, jakiej reakcji pan mecenas by oczekiwał? Co mieliśmy zrobić? Pójść pod Wirtualną Polskę i protestować? Są mechanizmy prawne, którymi można na to reagować. Myślę, że firma Wirtualna Polska zareagowała. Czy w sposób wystarczający, to znów kwestia dyskusyjna. Nie istnieje natomiast coś takiego jak środowisko dziennikarskie. Ze względu na to nie ma narzędzi, którymi – poza wydaniem kilku napuszonych oświadczeń, że się nie zgadzamy – można zareagować.
Zbigniew Krüger
Uważam jednak, że problem został zlekceważony. W tym na płaszczyźnie biznesowej i reklamodawców. Po tej historii nic się nie stało. Ludzie nadal wchodzą na portal, klikają na teksty.
Tomasz Pietryga
Według badań Wirtualnych Mediów sprzed dwóch lat aż 43 procent dziennikarzy w ciągu jednego miesiąca uwierzyło w jednego fake newsa. Co pokazuje, że jednak siła tego zjawiska jest dosyć duża. Czy istnieje potrzeba uregulowania tego problemu? Czy potrzebna jest odrębna ustawa?
profesor Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego
Przepisy są. Jeśli chodzi o zniesławienie i znieważenie, mamy artykuł 212 i 213 kodeksu karnego. Gdy w okresie, w którym byłem sędzią konstytucyjnym, Trybunał kontrolował konstytucyjność obu tych przepisów, uznał, że są z nią zgodne. Jak patrzyłem do statystyki kryminalnej Ministerstwa Sprawiedliwości – a nie mam podstaw, żeby nie wierzyć w rzetelność przedstawionych tam danych – w latach 2004–2018 z art. 256 kodeksu karnego, który kryminalizuje rozpowszechnianie zachowań propagujących faszyzm lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, nie skazano praktycznie nikogo. A przecież chodzi o niebagatelną rzecz. Chodzi o podglebie mowy nienawiści. Demonstrowana w ciągu lat bezczynność czy bezradność organów ścigania zachęca radykałów do takich zachowań i do zaostrzania języka oraz form propagandy. Sprzyja temu duża łatwość zachowania anonimowości sprawców w przestrzeni wirtualnej.
Zbigniew Krüger
Przepisy i w mojej ocenie są wystarczające. Tryb wyborczy funkcjonuje bardzo dobrze. Jest skrojony wręcz pod nieprawdziwe informacje. Nie dotyczy opinii czy ocen. Dotyczy faktów. Jeśli chodzi o inne przypadki – tak jak wspomniałem – nie uważam, że nie ma regulacji prawnych. Jest art. 165 kodeksu karnego, który może znaleźć zastosowanie do walki z dezinformacją choćby w przypadku koronawirusa. Zgodnie z nim kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, działając w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu. Przepis ten można zastosować do zjawisk siania paniki. Mamy też przepisy z art. 255 i 256 kodeksu karnego, choć dotyczą one bardziej mowy nienawiści.
Jeśli natomiast chodzi o art. 212 kodeksu karnego, to jeżeli miałbym postawić na szali walkę z fake newsem za pomocą regulacji prawnokarnych i ewentualne zagrożenie dla wolności słowa, to moim zdaniem dobrem o wyższej wartości jest wolność wypowiedzi i wolność twórcza. Angażowanie aparatu państwa, represji prawnokarnej w postaci pozbawienia wolności nie jest właściwą drogą.
Sebastian Kaleta
Artykuł 212 kodeksu karnego jest przedmiotem ciągłych analiz w resorcie. W tym momencie konkretnej propozycji na stole jednak nie ma. Pan mecenas wskazał, że dziś przepisy są wystarczające, żeby dochodzić swoich roszczeń. Owszem, w powództwie o ochronę dóbr osobistych można dojść swoich praw, ale zajmuje to czas. Tryb wyborczy ma natomiast ograniczony katalog odpowiadających w tym trybie. Na przykład popularny portal szkalujący polityków wcale mógłby pod ten tryb nie podpaść, bo orzecznictwo jest rozbieżne. Żeby złożyć wniosek o wydanie orzeczenia w trybie wyborczym, trzeba także wiedzieć, kto konkretnie stoi za daną treścią, bo przecież nie można pozwać strony internetowej. Z art. 165 kodeksu karnego trudno byłoby zaś pociągnąć do odpowiedzialności osobę, która np. na Filipinach umieściła wpis dotyczący koronawirusa, który wywołał w Polsce panikę. Oczywiście abstrakcyjność prawa jest ważna, ale pewne okoliczności, które nastąpiły wraz z rozwojem informacyjnym, sprawiły, że niewątpliwie dotychczasowe przepisy nie wystarczają. Nie jest natomiast tak, że z miejsca można zaprezentować rozwiązania, które staną się niepodważalnym i skutecznym panaceum.
Sprawa fałszywych informacji i funkcjonowania informacji w obiegu publicznym dotyka bezpośrednio wolności słowa. I każda próba zmiany prawa, biorąc również pod uwagę aktualne okoliczności i atmosferę, jaka towarzyszy procesowi ustawodawczemu, musiałaby być przedmiotem konsensusu. Fałszywe informacje oddziałują na wszystkich. Zazwyczaj nie zgadzam się z poglądami pana rzecznika. Nasze postulaty dotyczące walki z dezinformacją są jednak podobne. Chodzi między innymi o postulat dotyczący powództwa ślepego, z którym można by wystąpić, gdyby w obiegu znalazły się nieprawdziwe informacje rozpowszechniane przez nieznany, posługujący się np. pseudonimem podmiot.
Adam Bodnar
Z pewnością mamy kłopot z tym, jak uregulować kompleksowo to zjawisko, kiedy dochodzi do naruszenia prywatności, reputacji czy do rozpowszechniania kłamstw. Nie chodzi tylko o to, który przepis stosować i w jakich sytuacjach, ale też o to, na ile jest to skuteczne. Jeżeli mamy anonimową osobę, która rozpowszechnia daną informację, to faktycznie obecne rozwiązania siłą rzeczy wpychają nas w system prawnokarny. Bo nie można inaczej ustalić osoby sprawcy niż poprzez art. 488 kodeksu postępowania karnego. Jeżeli już to zrobimy, to obejmuje nas albo art. 212, albo art. 216 kodeksu karnego. Oczywiście po ustaleniu tożsamości sprawcy teoretycznie możemy wystąpić z powództwem cywilnym, ale to jednak stawianie kroku wstecz. Stąd właśnie powstała koncepcja ślepego pozwu.
Bardzo ciekawy jest również wątek trybu wyborczego. To jest bowiem pewien paradoks, że mam procedury sprawnie działające w trakcie wyborów, ale poza nimi one już nie działają.
Sebastian Kaleta
Tryb wyborczy w tej chwili nie działa tak, jak powinien. Byłem uczestnikiem trzech ostatnich kampanii i doskonale wiem, że politycy w swoich słowach są bardzo ostrożni, mając na uwadze, że mogą być pozwani w trybie wyborczym. Natomiast zwolennicy polityków prowadzący jakieś anonimowe profile już w tym trybie nie odpowiadają. W ten sposób nierzadko szerzona jest dezinformacja.
Adam Bodnar
Co nie zmienia faktu, że sądy działają nieefektywnie. Jeśli natomiast wymyślimy nawet najlepsze prawne procedury, to i tak dobre prawo nie zrekompensuje tego, co się wydarzyło. Dlatego rola pośredników jest bardzo istotna, szczególnie portali społecznościowych.
W naszej debacie publicznej mamy do czynienia z Facebookiem i Twitterem. Na rynek wchodzą jednak nowe podmioty, które mogą służyć temu samemu celowi, ale nie są już poddane jakiejkolwiek regulacji. Bardzo popularny wśród młodzieży TikTok jest własnością chińską. Liczba użytkowników tej platformy rośnie w tempie geometrycznym, lecz mam wrażenie, że dyskusja na temat standardów dla tego rodzaju podmiotów jest dużo trudniejsza.
Tutaj widzę rolę państwa: jak prowadzić dialog, czy to na poziomie międzynarodowym, czy choćby ogólnoeuropejskim, żeby powodować większą odpowiedzialność i dostosowanie się do odpowiednich standardów moderacji zawartości w mediach społecznościowych.
Bogusław Chrabota
Na forum europejskim i w nowym budżecie temat bezpieczeństwa cyfrowego, walki z mową nienawiści, fake newsem jest obecny, a nawet coraz ważniejszy. Uczestniczę w tej debacie jako prezes Izby Wydawców Prasy. Ze względu na to, że fake news działa nie tylko na poszczególne osoby, ale jest również zagrożeniem dla interesu publicznego, bardzo ważne będzie nowe instrumentarium do identyfikacji źródeł fake newsa. Niedługo pewnie te instrumenty będzie można zobaczyć w akcji. Druga bardzo ważna rzecz to włączenie Polski w te procesy. Jako coraz ważniejszy kraj w Unii musimy w tym uczestniczyć, ale też brać na poważnie prawo europejskie, które musi być u nas implementowane. Tutaj dotykam bardzo delikatnego tematu, a więc dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, która, przekazując prawa pokrewne wydawcom, wyposaża nas w nowe instrumenty w świecie cyfrowym. Niestety polski rząd jest wrogo nastawiony do dyrektywy, dystansując się od potrzeby jej szybkiej implementacji oraz skarżąc jej zapisy do TSUE. Nie chcę wnikać w motywy i liczę na szybką zmianę nastawienia. I jeszcze jedna sprawa, w świecie informacji istnieje zasada referencyjności. Jeśli coś podaje Bloomberg, „NYT" czy „Financial Times", to wiarygodność takich mediów dla odbiorców jest bardzo ważna. Szczęśliwie w Polsce „Rzeczpospolita" do takich referencyjnych mediów należy. Myślę, że poważnym problemem, problemem również rządu, jest natomiast wiarygodność mediów publicznych, która w ostatnich latach została mocno naruszona. TVP to nie jest medium referencyjne i w najlepszym interesie państwa polskiego jest, by taką referencyjność, wiarygodność przywrócić. Tak się składa, że na początku lat 90. byłem jednym z tych, którzy reformowali telewizję publiczną i budowali służby informacyjne. To, co dziś dzieje się w służbach informacyjnych TVP, jest dla ich twórców upokarzające.
Sebastian Kaleta
Odwołuje się pan tylko do jednej stacji telewizyjnej. Tymczasem jeśliby spojrzeć na pryzmat pokazywania świata przez np. „Fakty" TVN, również można podnieść pewne zastrzeżenia.
Marcin Lewicki
Oczywiście każdy dziennikarz i każda redakcja mają obowiązek przestrzegania zasad kanonu dziennikarstwa. Dodatkowo obowiązkiem mediów publicznych jest świecenie przykładem. Przechodząc jednak do podsumowań, w mojej ocenie nowelizacja art. 212 k.k. jest bardzo prosta. Wystarczy ten przepis znieść. Ochrona reputacji powinna natomiast znaleźć się przede wszystkim w kodeksie cywilnym. Przypomnę również, że w prawie prasowym mamy instytucję sprostowania. Kolejna rzecz to konieczność usprawnienia procedur sądowych, by na rozstrzygnięcie czekać w najgorszym przypadku nie latami, ale miesiącami.
Profesor Andrzej Rzepliński
Mowa jest paliwem – dobrym i złym. Administrowanie tym paliwem jest bardzo trudne. Nie oznacza to, że nie powinniśmy walczyć z rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji. Luki w systemie prawnym należy wypełniać, patrząc z perspektywy ofiary nieznającego granic nienawistnika, słabszego, zaszczuwanego.
Zbigniew Krüger
Dyskusję można zamknąć w pięciu punktach. Potrzebna jest nam edukacja, a także odformalizowanie procedury sprostowania w prawie prasowym. Jak już sprawa jest na tyle poważna, że sprostowanie nie wystarczy, to na poziomie procedury cywilnej powinno się wdrożyć instytucję ślepego pozwu. Kolejna rzecz to zastanowienie się nad reformą zadośćuczynienia. Choć zasadą jest kompensacyjna funkcja zadośćuczynienia, to należałoby się zastanowić nad wprowadzeniem czegoś na kształt amerykańskiej instytucji punitive damages, żeby wysokość zasądzanego zadośćuczynienia mogła być także powiązana z przychodami uzyskanymi przez naruszyciela. Obecnie, gdy publikacja treści kłamliwych i oszczerczych generuje zasięgi i zyski, ewentualne kwoty zadośćuczynienia są wkalkulowane. Zasądzane zadośćuczynienia powinny być w takiej wysokości, by nie było opłacalne świadome publikowanie nieprawdziwych treści. Trzeba oczywiście również wykreślić art. 212 kodeksu karnego.
Sebastian Kaleta
W przyszłości nie da się uciec od wprowadzenia regulacji w tym obszarze. Nie planujemy jednak przedstawienia żadnego projektu, dopóki nie zostanie wyeliminowane ryzyko opacznego zrozumienia. Jeśli jakiekolwiek propozycje legislacyjne się pojawią, poprzedzone zostaną wieloma dyskusjami, takimi ja ta dziś.
Adam Bodnar
Konsekwentnie utrzymuję oczywiście moje poparcie dla wdrożenia ślepego pozwu. Wykreślenie art 212 kodeksu karnego jest również konieczne. Warto się jeszcze zastanowić nad powrotem do koncepcji z lat 60. i przestępstwa oszczerstwa, czyli umyślnego rozpowszechniania nieprawdziwych informacji.
Konieczna jest także edukacja medialna. Z naszych badań wynika, że młodzież prawie nie korzysta już z tradycyjnych mediów, a swoją wiedzę pozyskuje przez media społecznościowe i różnego rodzaju portale. Musimy więc nauczyć dzieci i młodzież korzystać również z mediów tradycyjnych, mediów referencyjnych, z wielu różnych miejsc pozyskiwania informacji, bo tylko wtedy będą potrafiły wyrobić sobie pogląd na daną sprawę. Jeżeli o to nie zadbamy, to grozi nam coraz większy rozdźwięk i chaos w debacie demokratycznej, coraz większe zagrożenie populizmem i dezinformacją.
Zobacz całą debatę: