O mężczyźnie, który zachorował jako pierwszy wiemy niemal wszystko - nie tylko, jak się czuję i gdzie się zaraził, ale też skąd pochodzi i jakie są jego stosunki z żoną. Czy prywatność w obliczu epidemii przestała istnieć? - Odpowiedź na to pytanie próbuje znaleźć onet.pl.
Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce wywołał poruszenie. 66-letni mężczyzna hospitalizowany w Zielonej Górze przyjechał do Polski autobusem z Niemiec.
W kilka godzin po ogłoszeniu pozytywnego wyniku testu na SARS-CoV-2 o mężczyźnie wiedzieliśmy już praktycznie wszystko. Czy w obliczu epidemii ujawnianie danych o stanie zdrowia pacjenta jest legalne? Onet zapytał o to adwokata Bartłomieja Achlera.
Koronawirus wywołujący COVID-19 rozprzestrzenia się po Europie. Gdy we Włoszech zdiagnozowano największe na naszym kontynencie ognisko koronawirusa, stało się jasne, że choroba dotrze do Polski. Pierwszy przypadek koronawirusa minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłosił w środę (4.03). Na konferencji prasowej zorganizowanej specjalnie po to, żeby poinformować o pierwszym pacjencie zakażonym SARS-CoV-2, minister zaapelował o poszanowanie prywatności pierwszego pacjenta. Udzielił też kilku informacji – potwierdził, że pierwszy zarażony to mężczyzna, 66-latek, hospitalizowany w Zielonej Górze. Pacjent przyjechał z Niemiec.
Jak wyglądało poszanowanie prywatności? Po kilku godzinach w sieci pojawiło się nazwisko chorego mężczyzny, pojawiły się też pierwsze wywiady i wypowiedzi osób zaangażowanych w opiekę nad pacjentem. Mediom udało się nawet porozmawiać z chorym, a także z jego żoną.