Według wyliczeń „Rzeczpospolitej" dwa dni solidnego świętowania nie powinny kosztować więcej niż 200 złotych dla czteroosobowej rodziny. To oczywiście wyłącznie cena produktów, a do wydatków trzeba doliczyć jeszcze np. energię.
Według różnych źródeł Polacy zamierzali na nie przeznaczyć jednak znacznie więcej, nawet 500–600 zł. Za tę kwotę można już urządzić prawdziwą ucztę albo ją zamówić. I widać wyraźnie z internetowej oferty, że oferta świątecznego kateringu była bardzo rozwinięta. Najczęściej jednak zamawiano potrawy wymagające najwięcej pracy – mazurki i serniki (30 złotych za pół kilograma).Te same ciasta można w domu upiec za połowę tej ceny. Pracochłonna i często zamawiana jest także sałatka jarzynowa po 20 zł za kg.
– Na Wielkanoc jest jednak inaczej niż na Boże Narodzenie, kiedy niektórzy klienci zamawiają wszystko – od śledzia po bigos, upieczony drób, a nawet puree z ziemniaków, które podają w pierwszy dzień świąt. Teraz najlepiej sprzedają się ryby, ale i pasztety, zwłaszcza z dziczyzny, cielęcina pieczona i w galarecie. No i ciasta – serniki, torty – mówi Barbara Jarema, właścicielka Checzy Rybackiej w Borowie, 50 km od Gdańska. Za pełny stół z 10 potrawami, w tym np. zrazy z sarny, pasztet z dzika i pieczoną kaczkę dla ośmiu osób, trzeba było w tym roku w Checzy zapłacić ok. 600 zł.
Potrawy wielkanocne są zazwyczaj tradycyjnie. Na stoły z trudem przebijają się np. awokado czy krewetki.
– Polacy chcą normalnie zjeść. Dlatego u nas przede wszystkim zamawiają pasztety wieprzowe, z kaczki i z dziczyzny. Ale także kaczki pieczone. Nowością, której nie było jeszcze kilka lat temu, są potrawy wegetariańskie, na przykład pasztet z fasoli. Ale w tej chwili z wegetariańskim menu nie ma problemu, bo jarzyn i owoców jest w bród przez cały rok – mówi Elżbieta Biliczak, właścicielka Gościńca Kłos pod Koszalinem. – Widać także, że chcą prawdziwego dobrego pieczywa, bez żadnych ulepszaczy – dodaje.