Ministerstwo Finansów miało ponad 3,8 mld zł nadwyżki jednostek sektora publicznego pod koniec czerwca. To wolne środki, jakie resorty, agencje centralne oraz niektóre z funduszy celowych deponują na specjalnym koncie zarządzanym przez resort.
Większość jest lokowana na krótkie terminy. – O kwoty te zmniejszamy potrzeby pożyczkowe, bo o tyle mniej musimy się zadłużać. A dodatkowo, odsetki stanowią dochód budżetu i mogą być wydawane na różne cele – tłumaczy Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. Przyznaje, że nie uda się powtórzyć wyniku z zeszłego roku, kiedy MF miało w dyspozycji ponad 23 mld zł. – Ale obecna kwota oznacza, że nadal poprawia się efektywność płynnościowa w budżecie – dodaje.
– Powinniśmy się przyzwyczaić do zarządzania płynnością w finansach budżetowych i do tego, że nadwyżka będzie stanowiła kilka procent miesięcznych wydatków – tłumaczy Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. – Każde pieniądze, które są w gestii Ministerstwa Finansów i można je wykorzystywać do bieżącego finansowania, są pożyteczne – dodaje Mirosław Gronicki, były szef resortu. Przestrzega jednak przed sytuacją, w której konsolidacja finansów publicznych byłaby priorytetem, stawianym przed wypełnianiem powinności poszczególnych jednostek. –To znaczyłoby, że budżet się zadłuża, bo pod pozorem konsolidacji pożycza od różnych funduszy czy instytucji, choć one tych pieniędzy potrzebują.
Ale jak tłumaczy Małgorzata Brzoza, rzecznik MF, każda z 45 jednostek finansów publicznych, której dotyczą zasady konsolidacji, ma pełną samodzielność w planowaniu płynności, w tym składania i rozwiązywania depozytów, określania ich możliwych kwot i terminu zapadalności.
Niestety resort nie podał informacji, z nadwyżek jakich instytucji zebrano aż 3,8 mld zł. Schował się za określeniem „wzrost zdeponowanych środków dotyczył zdecydowanej większości jednostek".