Doświadczenie z rocznych zmagań z pandemią uczy, że szczepionką na obecny kryzys dla branży wartej ok. 9 mld zł będzie konsolidacja, zróżnicowanie usługowej oferty i postawienie na kadry zdolne do działania w stresie i nadzwyczajnej sytuacji.
O nadzwyczajnej zdolności branży security do przetrwania w niesprzyjających okolicznościach świadczy fakt, że nawet w fazie ostrych lockdawnów i kryzysowych tąpnięć nie doszło do fali upadłości. Nadal na rynku – przynajmniej statystycznie - działa ok. 2,5 tys. spółek. I powstają nowe. Nie ma też istotnych zmian w czołówce liderów branży: covidowy kryzys odbił się rzecz jasna na przychodach największych graczy z Solid Security, Konsalnetu (dziś po przejęciu przez francuskiego potentata ochrony to już Seris Konsalnet), Impelu czy Securitasu naczele, jednak pozycje krajowych potentatów w rankingu pozostały niezmienne.
To prawda, z rynku podczas pandemii znikały pojedyncze firmy – ale były to upadki odosobnione. Przegrała np. jedna ze spółek warszawskich, która wybrała specjalizację i chroniła wyłącznie stołeczne restauracje. W okresach zamrożenia handlu wielkopowierzchniowego COVID-19 uderzył w firmy zarabiające na konwojowaniu gotówki. Nawet potentaci na elitarnym rynku tych usług w krytycznych momentach lockdownu liczyli straty dochodzące do 30 procent.
W najtrudniejszych momentach ostatniego roku branżę security - która przed pandemią dawała w różnej formie zatrudnienie ok. 250 tys. pracowników - zawodziło państwo.
Przedsiębiorcy piszą do premiera
W końcu lutego, w liście do premiera Mateusza Morawieckiego, wypomniał to władzy Sławomir Wagner, szef Rady Nadzorczej Polskiego Holdingu Ochrony z Warszawy skupiającego kilkanaście spółek. Podkreślając, iż występuje w imieniu środowiska przypomniał że kolejne tarcze osłaniające krajowy biznes przed covidowym tapnięciem omijały dotąd firmy ochrony.