Tak ostrego sporu między popierającą rząd Solidarnością a władzami Poczty Polskiej (PP) jeszcze nie było. NSZZ Solidarność i OPZZ, a także ponad 20 innych związków zawodowych działających w państwowej spółce zawarło sojusz. Zamierzają walczyć o zachowanie tysięcy miejsc pracy, które zarząd PP chce zlikwidować.
Czytaj także: Poczta przygotowuje rekordowe inwestycje
Redukcja ma dotyczyć niemal 7,3 tys. etatów, z czego 2 tys. osób ma odejść w ramach zwolnień grupowych. To aż 11 proc. obecnego stanu zatrudnienia. Pracownicy postawili sprawę na ostrzu noża i domagają się rezygnacji z tego planu. Na spełnienie tego warunku dają zarządowi czas do piątku. Inaczej ogłoszą spór zbiorowy, a nawet strajk.
Potrzebna pomoc z budżetu państwa
Takiej sytuacji w PP nie było od wielu lat. Tymczasem spółka kierowana przez Tomasza Zdzikota ma problem – bez redukcji znacząco maleją szanse na realizację ogłoszonej niedawno nowej strategii do 2023 r. Nie jest tajemnicą, że pocztowa firma musi szukać pieniędzy. A resort infrastruktury nie pomaga. Kłopot jest choćby z przekonaniem kierowców i doręczycieli do służbowych podróży, bo tzw. kilometrówka jest zbyt niska. Wspólna Reprezentacja Związkowa PP wystosowała do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka pismo, w którym apeluje o natychmiastową zmianę rozporządzenia w sprawie zwrotu kosztów za używanie pojazdów niebędących własnością pracodawcy. Obecnie obowiązująca stawka nie wystarcza bowiem – zdaniem związkowców – na pokrycie kosztów paliwa, ubezpieczenia i eksploatacji aut.