Amunicja 155 mm. Niewypały już mamy, potrzebujemy fajerwerków

Jeśli w Polsce nie powstanie fabryka amunicji artyleryjskiej 155 mm, w przypadku wojny będziemy zdani na (nie) łaskę sojuszników. A pieniądze podatników trafią do zagranicznych koncernów. Politycy zmarnowali już 2,5 roku, najwyższy czas, aby podjęli decyzję.

Publikacja: 22.08.2024 04:30

Amunicja 155 mm

Amunicja 155 mm

Foto: Adobe Stock

W sobotę (24.08.2024 r.) minie dokładnie 30 miesięcy od agresji Rosji na Ukrainę i wybuchu pełnoskalowej wojny. Od tego czasu politycy wszystkich opcji, zarówno z Prawa i Sprawiedliwości, jak też Koalicji Obywatelskiej, PSL czy Konfederacji, słusznie wskazywali, że brak własnych zdolności do produkcji amunicji artyleryjskiej 155 mm – z takich pocisków korzystają m.in. armatohaubice Krab czy K9 – jest dla Polski dużym problemem.

Amunicja ofiarą wewnętrznych rozgrywek w PiS

Dopiero rok po wybuchu wojny – w marcu 2023 r. – rząd premiera Mateusza Morawieckiego przyjął niejawną uchwałę, w której mowa była o programie Narodowa Rezerwa Amunicyjna. Wedle ówczesnych założeń Polska miała kupić co najmniej milion sztuk amunicji i jednocześnie stworzyć zdolności do produkcji takich pocisków w kraju. I co? I nic. Przez kolejne miesiące, czyli do końca rządów Prawa i Sprawiedliwości, właściwie nic się nie wydarzyło. Na zakupy amunicji i choćby rozpoczęcie budowy fabryki takich pocisków w Polsce nie wydano właściwie ani złotówki. O miliardach nie wspominając.

Czytaj więcej

Jak nie kupiliśmy amunicji u Niemca, czyli… fabryki w Polsce, głupcze

Dlaczego Narodowa Rezerwa Amunicyjna okazała się porażką? Z prostego powodu: rozgrywek wewnątrz PiS. Głównym pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był minister Michał Dworczyk, który przekonał premiera Mateusza Morawieckiego do tej inicjatywy. Na wieść o tym minister obrony Mariusz Błaszczak i minister aktywów państwowych Jacek Sasin połączyli siły, by z tego programu niewiele wyszło. Skutecznie. Dając kolejny dowód na prawdziwość starego porzekadła, że dla polityka największym wrogiem nie jest inna partia, tylko kolega z własnego rządu lub listy wyborczej.

W ten sposób, wpierw przez opieszałość, a później przez personalne animozje, rząd Prawa i Sprawiedliwości zmarnował kilkanaście miesięcy. Zapasy pocisków 155 mm w Polsce na koniec ich rządów były niewiele większe niż przed wybuchem wojny w Ukrainie.

Zakup ponadpartyjny

Do przyspieszenia doszło pod koniec ubiegłego roku. W grudniu 2023 r. – tuż po tym, gdy został zaprzysiężony rząd Donalda Tuska – została podpisana umowa na zakup ok. 285 tys. sztuk amunicji 155 mm od Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W tym miejscu należy przyklasnąć postawie obecnego rządu. Kontrakt przygotowywali przecież ludzie PiS, można się więc było spodziewać, że – jak to zwykle niestety bywa – zostanie wyrzucony do kosza.

Czytaj więcej

Sprawdziły się na wojnie z Rosją. Polskie Pioruny mają teraz bronić Europy

Ułomności kontraktu z PGZ jednak nie naprawiono. Umowa jest bowiem tylko na zakup, w żadnym punkcie i w żaden sposób nie wymusza na państwowym koncernie budowy zdolności do produkcji tych pocisków w Polsce. Polska Grupa Zbrojeniowa być może więc to zrobi, a być może nie. Ten drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny, bo pociski łatwiej jest u kogoś kupić niż samemu postawić fabrykę. Nawet po wielokroć przepłacając. Doświadczenia wielu lat pokazały przecież, że we władzach PGZ jest się tak długo, jak długo ma się polityczne plecy. Strategiczne myślenie, menedżerskie umiejętności i zarządzanie wielkimi projektami raczej nie są brane pod uwagę przy rocznej ocenie ich pracy.

Tusku, musisz, po raz drugi

Wedle planów na zamówieniu pocisków w PGZ miało się nie skończyć. Rezerwy amunicji miały zbudować również prywatne firmy. Na początku rozmowy toczyły się z potentatami z zagranicy i spółką Polska Amunicja, utworzoną przez państwową Agencję Rozwoju Przemysłu oraz m.in. Grupę WB, czyli największy polski prywatny podmiot zbrojeniowy. Rozmowy Agencji Uzbrojenia trwają do dziś. I już tylko z Polską Amunicją. Przez osiem miesięcy rządów koalicji KO – PSL – PL2050 – Lewica, jej politycy nie podjęła żadnej nowej decyzji, dzięki której zwiększyłyby się zapasy amunicji w przyszłości lub zaczęła powstawać jej fabryka w kraju.

Tymczasem nie ma właściwie dnia, aby ktoś z rządu nie wypowiadał słów o tym, jak ważne jest bezpieczeństwo Polski. Ale o planach budowy fabryki amunicji w kraju nie usłyszeliśmy już nic od premiera Donalda Tuska lub ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza, czy choćby wiceministra Marcina Kulaska, który odpowiada za przemysł zbrojeniowy w Ministerstwie Aktywów Państwowych. 30 miesięcy od wybuchu wojny wciąż jesteśmy w tym samym miejscu, jakby nic za naszą wschodnią granicą się nie wydarzyło.

Czytaj więcej

Największe programy uzbrojenia Wojska Polskiego są warte ponad 400 mld zł

Wpływy wewnętrzne, wpływy zewnętrzne

Dlaczego politycy – niezależnie od przynależności partyjnej – milczą i nie chcą podjąć jakichkolwiek decyzji? Po pierwsze, przez wojnę polsko-polską, tym razem stawką nie są jednak przekonania, ale pieniądze. Chętnych do amunicyjnego tortu, który jest smaczny i bardzo duży, jest wielu. I tych wielu jest gotowych zrobić jeszcze więcej, aby ten kontrakt zrealizować. Najlepiej samemu.

Po drugie, powstanie fabryki amunicji w Polsce z pewnością nie jest w smak zachodnim potentatom, jak choćby niemieckiemu Rheinmetallowi. To przecież oznaczałoby utratę potencjalnego klienta, który musi wydać na zakupy dziesiątki miliardów złotych. Z drugiej strony Rheinmetall ma problemy z realizacją o wiele mniejszego kontraktu z Polską na 50 tys. pocisków, z umowy zawartej kilka miesięcy po wybuchu wojny Niemcy do dziś się nie wywiązali.

Gdy mowa o zewnętrznych wpływach, to brak zdolności Polski do produkcji amunicji w kraju cieszy oczywiście przede wszystkim Rosję. A zatrzymania służb w ostatnich miesiącach jasno wskazują, że agenci Kremla są u nas bardzo aktywni.

Umiesz liczyć, licz na siebie

By zrozumieć, jak kluczowym zagadnieniem jest brak krajowych zdolności do produkcji amunicji, wystarczy spojrzeć na Ukrainę. Nasi sąsiedzi są obecnie uzależnieni od jej dostaw z Zachodu. To oznacza, że decyzja o dalszych losach wojny nie zapadnie tylko w Kijowie. Czy roztropnie myślący polski polityk chciałby być w takiej sytuacji?

Osobiście wątpię. Dlatego decyzja o tym, jak i kiedy chcemy stworzyć zdolności do produkcji amunicji w Polsce, powinna zapaść jak najszybciej. Polityk, który o tym zdecyduje, zyska coś więcej niż tylko krótkofalowy wzrost w sondażach popularności i kilka głosów wyborców. Udowodni swój realny wpływ na przyszłość i zwiększenie naszych zdolności do obrony kraju. Zapisze się na kartach historii.

W sobotę (24.08.2024 r.) minie dokładnie 30 miesięcy od agresji Rosji na Ukrainę i wybuchu pełnoskalowej wojny. Od tego czasu politycy wszystkich opcji, zarówno z Prawa i Sprawiedliwości, jak też Koalicji Obywatelskiej, PSL czy Konfederacji, słusznie wskazywali, że brak własnych zdolności do produkcji amunicji artyleryjskiej 155 mm – z takich pocisków korzystają m.in. armatohaubice Krab czy K9 – jest dla Polski dużym problemem.

Amunicja ofiarą wewnętrznych rozgrywek w PiS

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Gra o amunicję pełna fajerwerków. Kto będzie ją produkować w Polsce?
Biznes
Odpalanie eksportu zbrojeniówki. Rusza wielka promocja polskiego arsenału
Biznes
Himarsy dla Polski. Nie będzie ich aż 500
Biznes
Paczka papierosów za 5 zł to odległe wspomnienie. Podali nową cenę na 2025 rok
Biznes
Orlen może przejąć od Azotów biznes tworzyw sztucznych
Biznes
Krok bliżej do inwestycji Intela w Polsce