Ta sprawa ciągnie się od 2018 r., kiedy producent elektrycznych samochodów postanowił, że prezes Elon Musk nie będzie dostawać stałej pensji, premii w gotówce i innych świadczeń, natomiast zostanie objęty nowym długoterminowym systemem wynagradzania, zależnym od skuteczności działań i zwiekszenai cen akcji Tesli na giełdzie.
Jedynym wynagrodzeniem Muska miała być nagroda (100 proc.) za działalność w sferze ryzyka, którą otrzyma jedynie wówczas, jeśli firma wypadnie nadzwyczajnie dobrze. Nagroda składała się z 10-letniej darowizny opcji na akcje przekazywanej w 12 ratach zależnych od realizacji ważnych etapów przez firmę. „Aby Elon mógł skorzystać w całości z tej nagrody, kapitalizacja Tesli musi wzrosnąć do 650 mld dolarów” - ogłosiła wtedy firma. Musk mógł kupować akcje Tesli po bardzo obniżonych cenach, ale nie wolno mu było ich sprzedawać przez 5 lat od dnia kupna.
Czytaj więcej
Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) zakończyła dochodzenie w sprawie drugiego, zakończonego eksplozją testu Starshipa firmy SpaceX. To otwiera drogę do kolejnych startów. Jeśli testy zakończą się sukcesem, przybliżą misje na Księżyc i Marsa.
Perspektywa wypłaty Muskowi 56 mld dolarów nie spodobała się jednemu z akcjonariuszy, Richardowi Tornetta, który wytoczył mu o to proces, a sąd w Wilmington (Delaware), rozpatrujący spory arbitrażowe firm, unieważnił w styczniu ten pakiet.
Prawnicy z trzech kancelarii Bernstein Litowitz Berger & Grossmann oraz Friedman Oster & Tejtel z Nowego Jorku, a także Andrews & Springer z Wilmington, reprezentujące akcjonariusza zażądali w tym samym sądzie przyznania im honorarium 6 mld dolarów, wypłaconego w akcjach Tesli, które mogliby bez ograniczeń sprzedać.