Po obecnych, dramatycznych meldunkach z frontu walki z pandemią wśród przedsiębiorców górę bierze niepewność, czy zgromadzony w meblarskim sektorze potencjał uda się utrzymać i bezpiecznie, z szansami na rozwój, przeprowadzić przez obecny kryzys bez nieodwracalnych strat. Bardziej optymistyczna część prezesów firm przypomina, że po doświadczeniach zeszłego roku nie należy tracić nadziei. Przecież dokładnie rok temu po wiosennym covidowym tąpnięciu wydawało się, że branża meblowa polegnie, lecz w imponującym tempie, już latem, udało się odrobić eksportowe straty. Mimo ubiegłorocznej jesiennej fali covidowego kryzysu, na koniec 2020 roku wróciły niezłe prognozy, iż wygrywamy z pandemią a wartość ubiegłorocznej sprzedaży krajowych mebli sięgnęła poziomu 51 mld zł, tak jak w 2019 r., czyli przed uderzeniem zarazy.
Pocieszające statystyki
Taki wynik wciąż sytuuje polskich przedsiębiorców na szóstej pozycji wśród największych producentów mebli na świecie. Jeśli przy tym potwierdzą się oczekiwania, że krajowym firmom udało się wyeksportować w 2020 r. sprzęty warte ponad 10 mld euro będzie pewne, że wbrew kryzysowym przeciwnościom udało się nam utrzymać na drugim miejscu po Chinach w rankingu czołowych liderów globalnego eksportu mebli.
W ostatnich dniach nasilającej się pandemii wiara w najbardziej optymistyczne scenariusze słabnie. Już nie jest tak pewny zapowiadany powrót do liczby ok. 200 tys. zatrudnionych w kilkudziesięciu dużych meblowych fabrykach i tysiącach rodzinnych produkcyjnych zakładów, w tym spółkach przygotowujących drewno (płyty), wytwarzających okucia, akcesoria, tkaniny czy kleje. Bardziej realistyczne wydają się prognozy, że trzeba się będzie natrudzić by utrzymać istniejący poziom: ok. 160 tys. miejsc pracy w 28 tys. firm. Warto pamiętać, że od lat struktura meblowej branży niewiele się zmieniła: 85 największych spółek zatrudnia powyżej 250 pracowników, 300 – to firmy średnie z załogami powyżej 50 ludzi, reszta to spółki mniejsze i rodzinne.
Mikrofirmy w potrzasku zadłużenia
Jest pewne, że pandemia i w jej konsekwencji biznesowe restrykcje podczas kolejnych nawrotów Covid-19 najmocniej uderzyły w najliczniejsze w branży meblowe mikrofirmy ze skromnymi zazwyczaj rezerwami kapitałowymi. To one z największym trudem pokonywały uderzenie kryzysu już przy pierwszym poważnym lock downie wiosną 2020 r. Potem, gdy sytuacja się poprawiała niewielkie rodzinne biznesy, zwykle pozbawione solidnego zaplecza marketingowego i finansowego, słabiej wykorzystywały dostępne instrumenty rozwoju. Często jedynym dostępnym sposobem podtrzymania działalności był kredyt.
To, dlatego w ciągu ostatniego roku zadłużenie najmniejszych producentów mebli wzrosło o 30 proc., a sprzedawców o 19 proc. Łącznie kwota, jaką muszą oni oddać wierzycielom, sięga prawie 100 milionów zł. - Za zdecydowaną większość niespłaconych zobowiązań wśród producentów i sprzedawców mebli w Polsce odpowiadają najmniejsze firmy – potwierdza Krajowy Rejestr Długów Biuro Informacji Gospodarczej.