Koniec dobrych czasów dla inwestujących w fotowoltaikę

W efekcie zmiany przepisów impet rozwoju fotowoltaiki prosumenckiej w Polsce spadnie o połowę.

Aktualizacja: 15.12.2021 14:32 Publikacja: 05.12.2021 21:00

Pierwsza farma fotowoltaiczna na Warmii i Mazurach w Wesołówku koło Wielbarka

Pierwsza farma fotowoltaiczna na Warmii i Mazurach w Wesołówku koło Wielbarka

Foto: PAP/Tomasz Waszczuk

Dobre czasy dla wszystkich chętnych, by zainwestować w fotowoltaikę (PV), dobiegają końca. Według ekspertów Instytutu Energetyki Odnawialnej, jeżeli w bieżącym roku przybyło w systemie elektroenergetycznym 2 GW z mikroinstalacji, to w przyszłym roku ten wynik stopnieje do 1 GW. Jeszcze dalej idzie Stowarzyszenie Branży Fotowoltaicznej Polska PV, zapowiadając, że w 2022 r. czeka nas spadek liczby nowych instalacji o 70 proc.

Czytaj więcej

Drzwi przymknięte dla prosumentów. Czy panele przestaną się opłacać?

Taki będzie efekt przyjętego właśnie przez Sejm systemu rozliczeń dla właścicieli takich instalacji (w środę, 15 grudnia ustawę podpisał prezydent Andrzej Duda - red.). Kto zdąży do 1 kwietnia 2022 r., będzie mógł korzystać jeszcze przez 15 kolejnych lat z dotychczasowych udogodnień dla przydomowych inwestycji. Maruderzy zderzą się z nowym, mniej korzystnym i bardziej skomplikowanym w „obsłudze", systemem rozliczeń oraz kurczącymi się dopłatami.

Rząd ratuje sieci

Paradoksalnie to wciśnięcie hamulca dla prosumenckiej energetyki jest efektem klęski urodzaju. Przez ostatnie dwa lata domowe instalacje PV były najszybciej rozwijającym się źródłem energii. Dzięki dotacjom Polacy sięgnęli po oszczędności, szybko zwiększając udział OZE w produkcji energii w Polsce. W efekcie rząd mógł się pochwalić szybkim marszem w kierunku wyznaczonych przez UE celów w zakresie użycia OZE – z 350 MW mocy na dachach w trzy lata dobiliśmy do 4,5 GW mocy realnej. Co więcej, przydomowe instalacje PV pozwalały latem niwelować ryzyko przerw w dostawach.

Dlaczego rządzący postanowili udusić kurę znoszącą złote jaja? Teoretycznie w ślad za unijną dyrektywą, której obostrzenia miałyby wejść w życie od 1 stycznia 2024 r. Przede wszystkim jednak rząd chce uniknąć awaryjnych sytuacji w infrastrukturze elektroenergetycznej. Autorzy programu dopłat do PV „Mój prąd" w najśmielszych snach nie spodziewali się, że na początku 2022 r. liczba prosumentów w Polsce dobije miliona.

To poziom, który mieliśmy osiągnąć finalnie, dziś będący olbrzymim obciążeniem dla sieci. – Jeśli nie wprowadzilibyśmy zmian, do wyłączeń instalacji w systemie mogłoby dojść już w przyszłym roku – mówi „Rzeczpospolitej" wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska.

Skrupulatna kalkulacja

Eksperci oceniają jednak, że zmiany nie zniechęcą wszystkich. Mimo nowych rozwiązań prosument wciąż będzie w korzystniejszej sytuacji niż konsument zdany tylko na prąd z gniazdka.

Oszczędności mogą sięgać 50–60 proc. wysokości rachunków. Część udogodnień zostanie wszakże utrzymana, a instalację trzeba będzie precyzyjnie dobrać pod potrzeby własnego domu, byleby nie produkować więcej, niż się samemu zużywa.

Czytaj więcej

Michał Niewiadomski: Słońce świeci dla wszystkich
Biznes
PGZ: zwiększenie produkcji amunicji 155 mm za „kilkadziesiąt miesięcy”
Panel Transformacji Energetycznej
Czas na szeroką debatę o transformacji energetycznej
Biznes
Trump grozi Rosji, boom na elektryki w UE, spór o podatki w Niemczech
Biznes
PGZ wreszcie gotowa na amunicję 155 mm
Biznes
Ponuro nad Sekwaną. Przyczyny: Trump, finanse kraju, cło na koniak i armaniak
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Biznes
Amerykańskie sankcje na Wenezuelę. Biały Dom ostrzega koncerny paliwowe
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście