- Na dziś nie kontraktujemy urządzeń z Ukrainy i wszystko co nam potrzebne na stacjach kompresorowych produkują rosyjskie fabryki. Zakłady w Tumieni, które należą do nas nauczyły się także serwisowania stacji kompresorowych i dostarczanych tam urządzeń - zapewnia Witalij Markiełow wiceprezes Gazpromu, dla agencji Interfaks.

W lutym koncern poinformował o utworzeniu nowego departamentu ds polityki sprzętowej. Miał się on zająć tzw. "importozastępstwem" czyli rodzimą produkcją tego, co Gazprom kupował za granicą, przede wszystkim w Unii i USA. A teraz nie może importować, bowiem jest objęty sankcjami Zachodu.

Rocznie na zagraniczne zakupy sprzętu i materiałów Gazprom wydawał ok. 2,5 mld dol. czyli jedną czwartą rocznych nakładów inwestycyjnych. Rosjanie mieli 410 dostawców z 20 krajów. 25 proc. z nich to firmy z USA, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Japonii. Eksperci wątpią by rosyjski przemysł poradził sobie z zastąpieniem nowoczesnych zachodnich technologii i to w krótkim czasie. Stacje kompresorowe robione na Ukrainie zastąpić Rosjanom jest łatwiej. Gazprom zamawiał je u sąsiada, bo wychodziło mu to taniej, aniżeli produkować w kraju. Teraz będzie więc drożej ale i Ukraina straci zamówienia.