Powstanie jak pole uprawne. Z dziećmi idziemy po śladach
Ze wspomnieniami o Powstaniu Warszawskim jest jak z prawdziwą czekoladą. Bardziej wytrawna i złożona niż słodka i łatwa. Ale kiedy przeczeka się momenty goryczy, ujawni się smak, którego nie znamy. Od czego więc zacząć taką rozmowę o powstaniu z dziećmi? Od spaceru.
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Kiedy staniemy na obrzeżach Bielska Podlaskiego na lokalnej drodze między wsiami Kotły a Hryniewicze Duże, trudno domyślić się, że jesteśmy na magistrali ważnej nie tylko dla kraju, ale i Europy.
Dwie zjawy z Nieświeża
Nieświeskie dziedzictwo jest nasze. Co z nim robić? Bądźmy jak Litwini. Piszmy o nich dobre czytadła, kręćmy fajne seriale, zorganizujmy festiwal.
Czwartoklasiści idą do Sejmu. Ale wolą być youtuberem niż parlamentarzystą
Dzień był bez obrad, ale kiedy dzieci wyszły do holu, dostrzegły nie kogo innego, jak samego Grzegorza Brauna przygotowującego się do konferencji. Od razu zaczęły przebierać nogami, żeby jak najbliżej podejść do posła. Dziewczynka rozpoznała miejsce, gdzie stały świece chanukowe, jeden chłopak zaczął się rozglądać w poszukiwaniu miejsca, z którego Braun mógł wziąć gaśnicę, a inny powtarzał: „Przybiję z nim piątkę!”.