Teza Program 800+ należy ograniczyć wyłącznie do osób pracujących (niezależnie od narodowości):
Jest to dość kuriozalne, że postulat wprowadzenia kryterium pracy przy transferach społecznych pojawia się w warunkach rekordowej stopy aktywności zawodowej, gdy liczba osób pozostających poza rynkiem pracy jest bardzo niska. Takie kryterium uderzyłoby niestety w klasę pracującą w sytuacji recesji, gdy rodziny dotknięte zwolnieniami traciłyby dochód również z transferów. Ponadto kryterium wprowadzałoby przymus pracy np. dla samotnych matek opiekujących się dziećmi lub w rodzinach, gdzie jeden z rodziców jest trwale niezdolny do pracy. Takie kryterium – jako nieuniwersalne – ma też szereg wad: wymaga większej administracji, wprowadza podziały społeczne i ogranicza szerokie poparcie polityczne dla programu transferów.
Teza : Wypłaty z programu 800 plus dla obcokrajowców w Polsce należy ograniczyć wyłącznie do osób pracujących
Jest to fatalny pomysł - z wielu względów, z których nacjonalistyczny szowinizm jest tylko jednym. Wprowadzenie takiego wymogu nie przyniosłoby poważnych oszczędności budżetowych, a uderzyłoby akurat w osoby najbardziej potrzebujące wsparcia: matki, w tym te samotne, które po przyjeździe do Polski wychowują dzieci i z różnych względów nie są aktywne zawodowo. Penalizowałoby to również osoby bezrobotne, które po zwolnieniu z pracy traciłyby jednocześnie dwa źródła dochodów. Wreszcie i co najważniejsze, takie przepis wprowadzałby podział w klasie pracującej, na którym na dłuższą metę skorzystaliby przedsiębiorcy. Segmentacja rynku pracy wprowadza bowiem mechanizm "wyścigu na dno", gdzie niskie standardy w jednym segmencie (tu: imigrantów) stają się nowym benchmarkiem, celem równania w dół. Kolejnym politycznym krokiem, którego można spodziewać się od neoliberalnych orędowników tego rozwiązania, byłoby wprowadzenie takiego kryterium dla wszystkich rodzin.
Teza 1: Polska odnosiłaby większe korzyści z członkostwa w UE, gdyby przyjęła euro.
Dynamika realnego PKB w Polsce po 2009 r. przekraczała tę osiąganą przez inne kraje regionu, w tym te, które przyjęły euro. Nie widzę istotnych mechanizmów, które miałyby to tempo jeszcze podwyższyć (zwłaszcza przy modelu konkurencji niskimi kosztami), choć na pewno przyjęcie euro zmieniłoby dynamikę polityczną i podział dochodów w kraju. Przykładowo, potencjalna aprecjacja realnego kursu walutowego (i brak kursowego kanału dostosowania) mogłoby sprzyjać krajowym posiadaczom kapitału, jednocześnie zwiększając niestabilność w sferze zatrudnienia.
Teza 1: Budżet na Wspólną Politykę Rolną powinien zostać zwiększony w obliczu wyzwań związanych ze zmianami klimatu i wojną w Ukrainie, pomimo malejącego znaczenia rolnictwa w PKB.
Problem nie dotyczy skali budżetu WPR, ale jego rozdysponowania, powiązania z celami środowiskowo-klimatycznymi oraz osadzenia w szerszym reżymie oligopolistyczno-rynkowym.
Teza 2: Nie da się jednocześnie wprowadzić Europejskiego Zielonego Ładu w rolnictwie w obecnym kształcie, poprawić sytuacji dochodowej rolników oraz utrzymać cen żywności na niezmienionym poziomie.
Teza ta opiera się na cichym - lecz błędnym - założeniu, że struktury rynkowe są dane raz na zawsze i nie można ich regulować czy moderować dla celów społeczno-ekologicznych.
U źródeł opisanego trylematu stoją tak naprawdę oligopolistyczne struktury w handlu, przemyśle spożywczym i produkcji nakładów dla produkcji rolnej (nawozów, paliw, maszyn itd.), w zestawieniu z rozdrobnioną strukturą rolnictwa. To prowadzi do jednoczesnego wyzysku pracy rolników, ziemi oraz konsumentów - nabywców żywności. Rozwiązanie trylematu jest możliwe, wymaga jednak - po pierwsze - interwencji państwa w sferze skupu produktów rolnych, w handlu detalicznym żywnością, a także w rozwijaniu ogólnodostępnych technologii i infrastruktury dla rolnictwa ekologicznego. Po drugie, potrzebujemy stopniowej kolektywizacji produkcji rolnej w spółdzielniach i grupach producenckich. To ostatnie umożliwiłoby pojedynczym rolnikom uzyskiwanie efektów skali (nawet przy zachowaniu małych obszarów pojedynczych gospodarstw rolnych) oraz zwiększyło ich siłę przetargową w relacji z nabywcami ich produktów i dostawcami nawozów.
Teza 1: Sektor rolniczy należy do największych beneficjentów członkostwa Polski w UE.
Teza 2: Wspólna Polityka Rolna w obecnym kształcie ogranicza konkurencyjność europejskiego rolnictwa.
Teza o petryfikacji rozdrobnienia jest błędna empirycznie. W świetle danych Eurostatu w całej Europie dochodzi do stopniowej koncentracji ziemi rolnej i upadku małoobszarowego rolnictwa. Od 2003 r. liczba gospodarstw rolnych w UE spadła o 40 proc. Dzieje się tak m.in za sprawą WPR, która w dużej mierze trafia do największych gospodarstw (ok. 80 proc. środków trafia do 20 proc. największych farm), często funkcjonujących w modelu rolnictwa przemysłowego. To skutek prostego powiązania subsydiów z wielkością gospodarstwa przy braku górnego pułapu wielkości subsydiów. Badacze z Lund (Scown et al. 2020, czasopismo "One Earth") wykazali również, że środki z WPR koncentrują się w najbogatszych regionach UE, z wysokim poziomem zanieczyszczenia gleby i niską bioróżnorodnością. Oznacza to, że de facto obywatele UE subsydiują i tak wysoce rentowne rolnictwo monokulturowe, z wysokim wykorzystaniem pestycydów, nawozów sztucznych i ropy naftowej, z ich negatywnym wpływem na jakość gleb, retencję wód czy bioróżnorodność.
Fakt, istnienie WPR pozwala części drobnych gospodarstw uniknąć bankructwa, ale jest to jedynie mały plaster na ranę, jaką są zliberalizowane rynki żywności i skoncentrowane branże handlu, produkcji pasz, nawozów i pestycydów. Trudno również powiedzieć, że europejskie rolnictwo ma problem z konkurencyjnością, skoro eksport netto towarów rolnych jest dodatni i systematycznie wzrastał po 2008 r. Co o wiele ważniejsze, WPR jest ważną częścią systemu, który hamuje reformy na rzecz społeczno-środowiskowego zrównoważenia rolnictwa. Stabilizuje nastroje na wsi, realnie sprzyjając wielkiemu przemysłowi rolno-spożywczemu.
Teza 3: Małe gospodarstwa rolne są w stanie wytwarzać żywność w bardziej zrównoważony sposób i szybciej dostosować się do wyzwań związanych ze zmianami klimatycznymi niż wielkoobszarowe gospodarstwa.
Problemem nie jest sam rozmiar gospodarstwa, co logika jego funkcjonowania. Duże gospodarstwa mogą funkcjonować w zrównoważony sposób (choćby model agroleśnictwa połączonego z ekstensywną hodowlą bydła - jak w gospodarstwie Oikos w Beskidzie Niskim), co do zasady są jednak nastawione na model przemysłowy, z wysokim wykorzystaniem maszyn, ropy naftowej, nawozów sztucznych i pestycydów. W tym modelu najłatwiej bowiem osiągać proste korzyści skali i krótkookresowe zyski, przy przerzucaniu części kosztów produkcji na społeczeństwo i środowisko naturalne. Mniejsze gospodarstwa, z większą rolą pracy własnej właściciela i jego rodziny oraz głębszym osadzeniem w wiejskiej społeczności, są naturalnie mniej podatne na logikę akumulacji kapitału. Ważne jednak, aby gospodarstwa te wspierać instrumentami polityki rolnej w dostępie do technologii, infrastruktury czy lokalnych rynków zbytu (są one bowiem na przegranej pozycji pod względem finansowym i inwestycyjnym). Wtedy mogą skutecznie łączyć wysoką jakość produkcji ze względnie wysoką produktywnością, jak dowodzą badania Seufert et al. (2012), a także Sheng et al. (2014) i Gollin (2019).