Polsko-ukraińskie śledztwo wykazało jednak, że mężczyzna żyje, a tylko dla pieniędzy upozorował własną śmierć, w czym pomagali mu ukraińscy prokuratorzy i policjanci.
Oszust wpadł w końcu sierpnia na przejściu granicznym w Dorohusku, zatrzymany przez policjantów CBŚP na zlecenie Lubelskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie. Był zaskoczony. Nawet wytrawni śledczy i agenci tropiący oszustwa ubezpieczeniowe przyznają, że w polskich realiach to sprawa bez precedensu.
Czytaj także: Oszustwo kredytowe w Kodeksie karnym
Pod koniec października 2019 roku do kilkunastu zakładów ubezpieczeń na życie w Polsce zgłosiła się matka 38-letniego mężczyzny. Kobieta złożyła wnioski o wypłatę odszkodowań z tytułu śmierci jej syna – Ievgena P., będącego obywatelem Ukrainy. Polisy opiewały na łączną kwotę prawie 26 milionów złotych. Matka przedstawiła ukraińskie dokumenty, z których wynikało, że jej syn zginął w lipcu 2019 r. wskutek nieszczęśliwego wypadku na Zbiorniku Kijowskim na Ukrainie. Mężczyzna miał wypłynąć wynajętą łodzią, zderzyć się z drugą niezidentyfikowaną łódką, wypaść za burtę i utonąć. Zwłoki miały zostać ujawnione dopiero po dwóch miesiącach, we wrześniu 2019 r., i już nazajutrz poddane kremacji.
Późniejsze śledztwo wykazało, że w rzeczywistości wnioski o wypłatę odszkodowań – imieniem i nazwiskiem matki – podpisał jej syn. – Wcześniej jako Ievgen P. w okresie pomiędzy październikiem 2018 r. a styczniem 2019 r. zawarł polisy na życie w 20 różnych zakładach ubezpieczeń na terenie Polski – mówi „Rzeczpospolitej" Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka Centralnego Biura Śledczego Policji.