W lipcu 2018 r. RPO wystąpił do dyrektora generalnego Służby Więziennej gen. Jacka Kitlińskiego, po zbadaniu przez ekspertów Biura RPO sprawy traktowania w Zakładzie Karnym w Rzeszowie aresztowanego Krzysztofa S., b. prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. W sądzie w Rzeszowie trwa jego proces za udział w grupie przestępczej, przyjmowanie korzyści majątkowych i pranie brudnych pieniędzy. Od czerwca 2017 r. do marca 2018 r. był w areszcie. Media podawały, że był on poddawany szczególnym rygorom.
Czytaj także: KRS chce wyjaśnień Ziobry ws. znęcania się nad sędzią Krzysztofem S.
Ustalenia i oceny RPO
RPO stwierdził, że wobec Krzysztofa S. stosowano szczególne zalecenia profilaktyczne, w efekcie czego warunki aresztu były niemal tożsame z reżimem stosowanym wobec tzw. więźniów niebezpiecznych. Mają oni jednak określone prawa - np. muszą być powiadomieni o takiej decyzji, którą mogą zaskarżyć do sądu. S. nie miał tego prawa. Był on umieszczony na oddziale dla więźniów niebezpiecznych. Poddawano go codziennym kontrolom osobistym, każdego dnia jego cela też była kontrolowana. Była to praktyka nawet surowsza niż zakładają przepisy wobec więźniów niebezpiecznych - uznał RPO.
Kontrole osobiste były prowadzone rutynowo; nie przewidywała tego decyzja o objęciu go zaleceniami profilaktycznymi - zawierały jedynie codzienną kontrolę celi. Funkcjonariusze interpretowali to rozszerzająco, uznając, że kontrola osobista stanowi nieodłączny element kontroli celi. Według RPO do takiej interpretacji przepisy nie dają podstaw.
Jako uzasadnienie pozostałych obostrzeń administracja więzienia podniosła obawy co do ewentualnej próby samobójczej w reakcji na sytuację S. Jak wykazało postępowanie RPO, do wysuwania takich wniosków nie było żadnych podstaw. Jeżeli administracja więzienna obawiała się o jego bezpieczeństwo, mogła zwrócić się do sądu z sugestią objęcia go szczególną ochroną - czego jednak nie uczyniła. Zamiast tego zdecydowano o zastosowaniu szczególnych zaleceń profilaktycznych, co trudno ocenić inaczej niż jako próbę obejścia obowiązujących przepisów – pisał rzecznik do dyrektora generalnego SW.