Ministerstwo Infrastruktury chce zdyscyplinować kierowców, którzy spóźniają się z badaniem technicznym aut. Szczegóły planowanych zmian ujawnia Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury, w odpowiedzi na interpelację poselską.
„Nadzór nad stacjami kontroli pojazdów sprawować będzie dyrektor Transportowego Dozoru Technicznego jako organ o zasięgu krajowym" – pisze wiceminister. Przyznaje, że trwają prace nad projektem zmian w regulacjach dotyczących badań technicznych. Ma być surowiej dla tych, którzy bagatelizują ten obowiązek.
Na terenie całego kraju działać ma jednolity mechanizm. Oprócz istniejących dziś podstawowych i okręgowych stacji kontroli pojazdów pojawią się stacje kontroli pojazdów Transportowego Dozoru Technicznego. Nie wiadomo jeszcze, ile ich będzie. Wstępnie zakłada się, że jedna na województwo.
Jeśli kierowca spóźni się z badaniem pojazdu, będzie musiał za jego przeprowadzenie zapłacić podwójnie (mówi się o 250 zł, choć oficjalnej kwoty jeszcze nie podano). W dodatku to droższe badanie będzie musiał przeprowadzić wyłącznie w jednej z 16 stacji TDT.
Obecnie jazda bez przeglądu to mandat, ale także groźba utraty odszkodowania w przypadku kolizji lub wypadku. Pierwsze badanie techniczne nowego samochodu kupionego w salonie należy wykonać przed upływem trzech lat od daty pierwszej rejestracji. Kolejny przegląd techniczny musi być wykonany najpóźniej dwa lata po pierwszym. Z badania Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów wynika, że 21 proc. kierowców nie wykonuje w terminie okresowego przeglądu.