Rz: Najpierw została pani aktorką.
Joanna Jabłczyńska: Zgadza się. Jako ośmiolatka zagrałam pierwszy raz w filmie, potem w kolejnych serialach i pojawiłam się w dubbingu. Zostałam w tym zawodzie, choć nigdy nie marzyła mi się kariera aktorki. Po prostu tak wyszło. Jestem jednak osobą ambitną. Aktorstwo wiąże się zaś z subiektywizmem – jednym się podoba moja gra, innym nie. Prawo jest zaś wymierne. Daje też możliwość rozwoju intelektualnego, jakiego nie może mi dać aktorstwo.
Czy przez aktorstwo miała pani problemy w samorządzie zawodowym?
Przecieram szlaki. Nikt do końca nie wie, jak pogodzić dwa tak różne zawody. Gdybym najpierw była radcą prawnym, a dopiero później chciała zagrać w serialu, sytuacja zapewne wyglądałaby inaczej. Izba mogłaby się nie zgodzić na działalność artystyczną.
Przez aktorstwo jestem bardziej pod lupą niż inni radcowie prawni. Na razie wystarczyły rozmowy i wyjaśnienia. Koledzy radcowie prawni podnoszą na przykład, że moja działalność jest formą reklamy, z której oni nie mogą skorzystać.