Uczciwie muszę powiedzieć, że nie miałem czasu śledzić publikacji prasowych na ten temat. Jako minister odpowiedzialny za pracę, gospodarkę i technologię, koncentruję się na sprawach fundamentalnych dla wychodzenia Polski z kryzysu. Zakładam, że odpowiednie instytucje państwa weryfikują publikacje na temat prezesa Obajtka. Dla mnie dużo ważniejszym zagadnieniem, bo bezpośrednio związanym z suwerennością energetyczną Polski – czyli naszym bezpieczeństwem – jest fuzja Orlenu i Lotosu.
Komisja Europejska warunkuje zgodę na tę transakcję sprzedażą 30 proc. udziałów w rafineriach i 80 proc. stacji benzynowych Lotosu. Uważa pan tę fuzję za korzystną dla polskiej suwerenności?
Warunki postawione przez Komisję są bardzo wymagające. A cała sprawa wymaga niezwykle drobiazgowych i wszechstronnych analiz.
Był pan w ostatnich miesiącach w Brukseli, Berlinie, Paryżu, wybierał się pan na Węgry. To wszystko wyjazdy związane z planami odbudowy gospodarki po kryzysie?
Wszyscy w Unii zdają sobie sprawę, że covid zmusza nas do przebudowy modelu gospodarczego. Po pierwsze, trzeba postawić na rozwój przemysłu, który przez ostatnie ćwierćwiecze przenoszono poza granice Europy. Po drugie, trzeba skrócić łańcuchy dostaw, by Europa nie była zależna od Azji w kluczowych dla bezpieczeństwa obszarach – począwszy od produkcji leków. W dodatku brexit i nowa administracja w Waszyngtonie istotnie zmieniły naszą sytuację międzynarodową. Wokół tych tematów buduje się nowa architektura Unii Europejskiej i ważne jest, żebyśmy odgrywali na tym polu jeszcze istotniejszą rolę. Rozmowy w Berlinie i Paryżu pokazują, że Polskę z uwagą i nadzieją obserwują najważniejsi europejscy gracze. Możliwe stało się m.in. wzmocnienie Trójkąta Weimarskiego. Moi odpowiednicy z Niemiec i Francji wyrazili już wolę wspólnego spotkania ministrów gospodarki w formule weimarskiej.
Trójkąt Weimarski był martwy przez wiele lat. Jego ożywieniu służyć ma planowana podróż premiera Mateusza Morawieckiego do Paryża?
Ma służyć przede wszystkim wzmocnieniu współpracy bilateralnej nie tylko w obszarze gospodarczym, ale być może również wojskowym. Francuzi są zainteresowani inwestowaniem w Polsce, zwłaszcza w energetykę jądrową czy szybkie koleje. Dla nas ważne jest, żeby ta współpraca nie opierała się na prostych inwestycjach, ale na wspólnych działaniach podnoszących naszą gospodarkę na wyższy poziom rozwoju technologicznego. W Paryżu zwracałem uwagę, że Polska może poprzeć unijny pomysł na europejską autonomię strategiczną w obszarze gospodarki, ale to nie może zepchnąć na drugi plan transatlantyckich relacji w obronności. Tłumaczyłem też, że autonomia strategiczna ma sens tylko pod warunkiem konsekwentnego trzymania się zasady jednolitego rynku. Tymczasem przepisy i praktyki administracyjne we Francji w stosunku do polskich przedsiębiorców nastręczają wiele problemów. Jasno przekazałem zastrzeżenia dotyczące niesprawiedliwego traktowania naszych przedsiębiorców we Francji.
Mówił pan o tym, że Francja i Niemcy uważnie przyglądają się Polsce. Tak jest również w sprawie tzw. stref wolnych od LGBT czy zarzutów o łamanie praworządności. Ten temat pojawiał się w pana rozmowach?
Ani podczas moich spotkań z wieloma komisarzami w Brukseli, ani w Berlinie, ani w Paryżu te zagadnienia się nie pojawiły. Ale prawdą jest, że w kwestii wartości rysuje się spór między krajami naszego regionu i europejskim mainstreamem. W sprawach gospodarki jesteśmy jednak traktowani jako powszechnie pożądany partner.
Z jednej strony rząd chwali się, że na tarczę i pomoc gospodarce w związku z pandemią wydano 150 mld złotych, ale z drugiej, idąc ulicami polskich miast, widać plajtujące lokale gastronomiczne, a media społecznościowe pełne są skarg osób, których biznesy w branży gastronomicznej czy turystycznej padły z powodu lockdownów. Co pan im mówi, gdy ich spotyka?
Polskie społeczeństwo zdobyło się na ogromny wysiłek, pomagając przedsiębiorcom w utrzymaniu ich firm. Skala wsparcia zbliża się do 10 proc. PKB, co jest jednym z najwyższych wskaźników w UE. Programy pomocowe przedłużamy i rozszerzamy. W oparciu o postulaty przedsiębiorców i branż wciąż wprowadzamy też zmiany i ulepszenia. Ale doskonale wiem, że niestety ta pomoc nie każdemu pozwala na kontynuowanie działalności. Dlatego równolegle pracujemy nad programami głębokich restrukturyzacji czy przebranżowienia.
Kryzys gastronomii i turystyki dotyka całej Europy. Z punktu widzenia makroekonomicznego to nie jest śmiertelne zagrożenie, bo branże dotknięte obostrzeniami odpowiadają za ok. 5 proc. polskiego PKB. Ale dla poszczególnych przedsiębiorców to bez dwóch zdań życiowe dramaty.
Zapewniam, że na tym polu robimy i zrobimy wszystko, co tylko możliwe w ramach budżetu i wysiłku polskich podatników.