Strona Facebooka Acte 4 Paris Insurrection! jest śledzona w Pałacu Elizejskim z wyjątkową uwagą. W poniedziałek w południe pod apelem o czwarty dzień mobilizacji żółtych kamizelek (gilets jaunes) podpisało się 15 tys. osób, rachunek szybko rośnie.
Czytaj także: Emmanuel Macron zawiódł Francję
– Jeśli rząd nadal nie będzie w stanie zapobiec brutalnym starciom w centrum Paryża, na porządku dziennym stanie dymisja premiera Edouarda Philippe'a – uważa Christophe Barbier, publicysta RTL.
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez luksemburskiego nadawcę, aż 90 proc. Francuzów uważa, że do tej pory władza nie potrafiła odpowiednio zareagować na trwające od trzech tygodni protesty. Co prawda 80 proc. pytanych jest przeciwnych przemocy, ale jednocześnie, mimo dramatycznych obrazów, jakie docierały w sobotę z Paryża, wciąż 72 proc. ankietowanych popiera ruch „żółtych kamizelek".
Matura, podatki, ordynacja
W niedzielę ze szczytu G20 w Buenos Aires wrócił Emmanuel Macron. Obejrzał zniszczenia na Polach Elizejskich, konsultuje się z doradcami, ale do tej pory nie zabrał publicznie głosu. To powoduje, że ruch coraz bardziej się poszerza. Od początku tego tygodnia pracę wstrzymało przeszło 100 liceów: uczniowie protestują przeciw nowej maturze, jaką wprowadził prezydent. Poszerza się skala blokad rafinerii i składów paliw: w niektórych regionach kraju, np. w Bretanii, zaczyna brakować paliwa. Do protestów przyłącza się personel medyczny.