W 2018 roku papież Franciszek zdecydował o wprowadzeniu zmiany w oficjalnym nauczaniu Kościoła Katolickiego na temat kary głównej, formułując w Katechizmie Kościoła Katolickiego bezpośredni i jednoznaczny sprzeciw wobec jej stosowania w każdych okolicznościach. Decyzja ta była szeroko komentowana, zarówno w łonie samego Kościoła, jak i w gremiach filozofów, prawników czy publicystów. Dość w tym miejscu wspomnieć debatę przeprowadzoną na łamach Rzeczpospolitej pomiędzy Cezarym Kościelniakiem a Markiem Piechowiakiem. Pośród wielu rozmaitych głosów rozważano wówczas, na ile korekta nauczania dokonana przez obecnego biskupa Rzymu ma charakter rewolucyjny, a na ile jest efektem ewolucyjnego i stopniowego rozwoju doktryny katolickiej, do czego próbowała przekonywać Kongregacja Nauki Wiary. Zastanawiano się także, jakie argumenty stoją za tak bezpośrednim i radykalnym przyjęciem abolicjonizmu przez Kościół (dotychczas identyfikowanego raczej ze świeckimi nurtami postulatów na rzecz rozwoju praw człowieka). Pojawiło się wiele głosów kwestionujących zmianę w tej kwestii, a w gruncie rzeczy sprowadzających się do oceny, że krok w kierunku abolicjonizmu był zbyt radykalny, niezrozumiały, nieusprawiedliwiony, niepotrzebny, a może nawet naiwny. Zwolennicy kary śmierci pytali wówczas o granice tolerancji wobec najbardziej odrażających zbrodni, zarzucając jednocześnie odejście od wielowiekowego nauczania Kościoła. Na nowo, także poza środowiskami katolickimi, odżyła debata między abolicjonistami (przeciwnikami kary śmierci) i retencjonistami (zwolennikami kary głównej), w której zresztą powtarzano dawno już sformułowane argumenty. To, co się zmieniło, to fakt, że do grona wielu aktywistów praw człowieka przeciwko karze śmierci dołączył silny głos autorytetu moralnego Kościoła.
Największy zamach na świętość ludzkiego życia
Obecnie Kościół katolicki oficjalnie wyklucza, by możliwe były przypadki godziwego karania śmiercią. Czy oznacza to jednak, że kara śmierci zawsze była moralnie niegodziwa, czy też może niegodziwą „uczyniły ją" zmieniające się okoliczności, a konkretnie rozwój współczesnych systemów reakcji karnej na popełnione przestępstwo? W jaki sposób należy interpretować wprowadzoną w 2018 roku przez papieża Franciszka decyzję? Czy katolik może dalej popierać karę śmierci, nie zważając na katechizmową zmianę? Jakie znaczenie może mieć współczesne zdanie Kościoła na temat kary głównej dla dalszych losów prawa karnego i jednej z jego najbardziej uniwersalnych instytucji, jaką jest kara? Dla jednych stosowanie kary śmierci będzie (jakkolwiek przewrotnie by to nie brzmiało) afirmacją uznania świętości życia ludzkiego (gdyż odebranie życia za życie sprawiedliwie potwierdza niejako wartość zbrodniczo przerwanego życia niewinnej ofiary). Dla innych z kolei każde karanie śmiercią stanowi największy zamach na świętość ludzkiego życia, nadto głęboko niechrześcijański także dlatego, że kwestionujący wiarę w nawrócenie grzesznika, przebaczenie i miłosierdzie. W związku ze zmianą z 2018 roku odżyły więc stare i dobrze znane spory, ale także pojawiły się nowe kwestie.
Po pierwsze, trzeba podkreślić, że stosunek Kościoła wobec kary śmierci ulegał na przestrzeni wieków licznym przeobrażeniom i ogromnym błędem jest sprowadzenie tradycyjnego stanowiska katolickiego w tej mierze wyłącznie do poglądów wyrażonych przez św. Tomasza z Akwinu (do tego świętego przyjdzie mi jeszcze wrócić w dalszych uwagach, gdyż w mojej ocenie był on co najmniej w równym stopniu abolicjonistą, co na przykład Beccaria). Po drugie, jeżeli już mówić o wprowadzeniu Kościoła na drogę abolicjonizmu, to tak naprawdę rozpoczął się on już za pontyfikatu Jana Pawła II (który poprzez swoje wypowiedzi i nauczanie po raz pierwszy tak poważnie i głęboko kwestionował karanie śmiercią z uwagi na absolutną świętość życia ludzkiego). Po trzecie, warto pamiętać, że argumenty za przeprowadzoną formalnie przez papieża Franciszka zmianą mają różny charakter, przynależąc do teologii (Objawienie), filozofii, a wreszcie odwołując się do szeroko pojętych ustaleń nauk penalnych. Niezależnie zresztą od racji wprost wskazanych w katechizmie i powiązanych partykularnie z karą główną istotną rolę ma też rozwój idei miłosierdzia w ogólnym nauczaniu Kościoła oraz przeobrażenia w postrzeganiu przezeń sensu karania jako takiego.
Mistrz z Nazaretu nie pozostawił żadnej bezpośredniej wypowiedzi
Jeżeli idzie o stosunek chrześcijan, w tym katolików, do kary śmierci, to trzeba uczciwie przyznać, że na przestrzeni dwóch tysiącleci chrześcijaństwa pojawiały się zarówno głosy potępiające karę główną, jak i rozważające usprawiedliwione przypadki jej stosowania z różnych powodów. W pierwszych wiekach chrześcijanie stronili od wszelkich form karania śmiercią, a nadto sami byli tej kary nierzadkimi przecież ofiarami. Zresztą, czyż sam proces niesłusznie skazanego Jezusa nie powinien być przestrogą dla chrześcijan wszystkich wieków (i nie tylko) przed politycznie uwikłanymi wyrokami śmierci? Przed sądową omyłką? Przed eliminacją poprzez skazanie na śmierć niewygodnych przeciwników? To przedziwne, że właśnie przez wykonanie niesłusznego i niesprawiedliwego wyroku dokonało się zbawienie świata. Ktoś powie, że radykalizm pierwszych wieków chrześcijaństwa przywrócony obecnie prowadziłby do niemożliwej na tym świecie utopii. Ktoś inny może podnosić, że każda dojrzała doktryna potrzebuje czasu, by rozwinąć systematyczne nauczanie o karaniu ogólnie, w tym o karze śmierci w szczególności i dlatego powrót do pierwszych wieków nie jest trafnym kierunkiem. Badacze dziejów Kościoła podkreślają jednak, że to nie rozwój doktryny, a raczej przemiany sytuacji Kościoła związane z jego polityczną rolą prowadziły do stopniowej akceptacji karania śmiercią przez katolików, a nadto formułowane przez nich koncepcje w tej kwestii były raczej refleksem stanowisk panujących ogólnie w danej epoce. Poza tym nauczanie Kościoła w kwestiach społecznych w ogóle nie jest spójnym diachronicznie monolitem. No i wreszcie, niezależnie od historycznych tendencji, jeśli się spojrzy do Ewangelii, to Mistrz z Nazaretu nie pozostawił żadnej bezpośredniej wypowiedzi na temat karania śmiercią. Czy zatem Jego nauka zniosła tylko starotestamentowy odwet, czy jednak także retrybutywną sprawiedliwość?
Warto też pamiętać, że nawet autorzy katoliccy tradycyjnie identyfikowani z akceptacją moralną kary śmierci nie byli bynajmniej jej propagatorami czy piewcami, a raczej traktowali ją jako wyjątkową ostateczność w sytuacjach granicznych. W tym miejscu warto wrócić do przywołanego św. Tomasza z Akwinu. Czy można mówić o nim jako o zwolenniku karania śmiercią? Na cóż tworzyłby systematyczny wykład i obwarowywał warunki godziwości zastosowania kary głównej licznymi okolicznościami, gdyby nie cenił wartości ludzkiego życia ponad wszystko? Z drugiej strony zazwyczaj podkreśla się rolę oświeceniowego zwrotu w kierunku abolicjonizmu dokonanego dzięki Cesare Beccarii. Ale jednocześnie zapomina się, że i on nie wykluczał przypadków usprawiedliwionego karania śmiercią, więc bynajmniej nie był on abolicjonistą skrajnym w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Paradoksalnie między św. Tomaszem z Akwinu a Beccarią, gdy się ich czyta całościowo, więcej jest podobieństw niż różnic. Chociaż wychodzą oni w swoich myślach z innych pozycji i opierają się na innych racjach, to jednak całościowo postulują oni ograniczanie karania śmiercią, nigdy się za nim nie opowiadając jako czymś wartościowym samym w sobie i samoistnie usprawiedliwionym moralnie. Poza tym zapomina się, że przez wiele wieków, obok głosów akceptujących wyjątkowe przypadki karania śmiercią funkcjonowały też wypowiedzi radykalne i zawsze sprzeciwiające się karze śmierci. Na przykład św. Tomasz Morus argumentował, że ludzie nie mogą formułować warunków czyniących karę śmierci godziwą, gdyż równie dobrze mogliby swobodnie kształtować wyjątki od cudzołóstwa i krzywoprzysięstwa. Innymi słowy, ludzie nie mogą rozstrzygać w sprawach, w jakich należy słuchać przykazań Boskich, a taką sprawą jest zakaz zabijania ludzkiego życia. Inny przykład to poglądy Laktancjusza, przywoływane zresztą przez papieża Franciszka w encyklice Fratelli tutti, zgodnie z którymi każde zabicie człowieka jest przestępstwem i nie należy czynić żadnego rozróżnienia. Wreszcie warto odwołać się wprost do wyrażonej w tej encyklice myśli papieża Franciszka, wedle której zdecydowane odrzucenie kary śmierci jest najpełniejszym uznaniem niezbywalnej godności każdego człowieka. Skoro nie odbiera się jej najgorszemu z przestępców, to znaczy, że naprawdę przysługuje ona każdemu, bez wyjątku.