Jeszcze nigdy, odkąd istnieje Krajowa Rada Sądownictwa, nie doszło do odwołania jej przewodniczącego. Nigdy też nie był obiektem tak wielkich kontrowersji prawnych i politycznych. Zła passa nowej KRS trwa od jej powołania przy akompaniamencie zarzutów o łamanie konstytucji. Na początku był sędziowski bojkot i brak chętnych do zasiadania w tym gremium, zakończony desantem sędziów związanych z ministrem sprawiedliwości. Były też miesiące ukrywania list poparcia dla kandydatów do rady wbrew wyrokom sądowym, tzw. afera hejterska, w której uczestniczyli sędziowie z KRS. Były „występy" sędziego Nawackiego w starciu z sędzią Juszczyszynem. A teraz to.
Z funkcji przewodniczącego KRS zostaje odwołany Leszek Mazur. Powodem nie jest łamanie etyki sędziowskiej ani czyn kryminalny. Jest to kara za ukrócenie cwaniackiego procederu. Niektórzy sędziowie zwoływali zdalne posiedzenia działających komisji problemowych KRS i pobierali za to pieniądze ekstra. Sędzia Mazur, zmieniając regulamin, przerwał ten proceder i dodatkowo ujawnił szczegóły opinii publicznej. Wcześniej już raz zadarł z „grupą trzymającą władzę", kiedy sprzeciwił się kandydowaniu do SN członków KRS. Bo to rada miała wydawać opinie w kwestii ich awansu.
Ostatnia sprawa bulwersuje z kilku powodów. Kompromituje się grono, które decyduje o sędziowskich nominacjach i awansach. A jeszcze bardziej przygnębia to, że sędziowie, którzy z niskich pobudek odwołali swojego przewodniczącego, zasiądą jutro, pojutrze za sędziowskim stołem i jako ci „sprawiedliwi" będą ważyć racje, decydując często o sprawach fundamentalnych dla czyjegoś życia. Nie chciałbym stanąć przed takim sędzią, bo sprawiedliwość w jego wykonaniu byłaby karykaturalna. I to największy dramat.
Wybitny międzywojenny procesualista prof. Eugeniusz Waśkowski, pisząc kiedyś o micie sędziowskiej niezłomności, przyznał: „Również w tym środowisku mamy najczęściej do czynienia z ludźmi przeciętnymi, niezdolnymi do bohaterstwa i poświęcenia się (...). Dla sporej grupy sędziów, bez względu na ustrój, orzekanie jest po prostu pracą zarobkową, dzięki której uzyskują wysoki status społeczny". Te słowa po blisko 100 latach są nadal aktualne.
Cała sprawa ma jeszcze drugie dno. PiS reformowało sądy pod hasłem wyższości moralnej nad zepsutymi, nierozliczonymi i kumoterskimi elitami sędziowskimi. Ta historia, bynajmniej nie pierwsza, pokazuje, jak ta wyższość moralna sięga bruku.