Winien i ma – to dwie główne pozycje w księgowych zestawieniach. Moja mama była księgową i gdy wieki temu jako nastolatek pytałem ją, czy warto wybrać ten zawód, kręciła głową, że nudny przeokrutnie, a przy tym mozolny. No bo bilans musi się zgadzać, pozycja „winien” równać się „ma”, a znajdowanie pomyłek to zadanie tytaniczne. Była to wszak epoka „przedexcelowa”. Piszę o tym po wyborach, bo PiS, który wedle sondażu exit poll najprawdopodobniej zdobył większość sejmową, w wielomiesięcznej kampanii hipnotyzował nas naręczami kiełbasy wyborczej. Eksponował pozycję „ma”, przemilczając komu wystawi rachunek z nakazem wypełnienia pozycji „winien”.
Czytaj także: Wybory parlamentarne: Exit poll: 43,6 proc. dla PiS, 27,4 proc. dla KO. Pięć partii w Sejmie
Finansiści zgodnie uznają, że na krótką metę bilans będzie się zgadzał, rząd Morawieckiego wszak pokazał zrównoważony budżet (niemal) bez deficytu, zamykając usta biadolącym, że żyjemy ponad stan. A skoro do mety wyborczego wyścigu pierwszy dotarł PiS, wynik głosowania w perspektywach narodowej kasy wiele nie zmieni. Dlatego na giełdzie gwałtownych zmian kursów raczej nie będzie, akcje nie zanurkują, a złoty, jeśli już będzie się wahał, to z powodu ogólnych zmian nastrojów na świecie, a nie wyniku elekcji.
Przymus zapełnienia państwowej kasy spadnie na klasę średnią, zwłaszcza jej członków z górnych rejestrów dochodowych. Nie chcąc psuć szampańskich nastrojów premier „na po wyborach” odłożył kluczową przecież dla wielu firm i zatrudnianych specjalistów decyzję w sprawie tzw. 30-krotności, czyli limitu zarobków, po osiągnięciu którego nie płaci się już składek ZUS.
Choć rozbrzmiewają jeszcze akordy konsumpcyjnej fiesty, za rogiem czai się post. O hamowaniu gospodarki świadczy choćby zaskakująca posucha ogłoszeń o wolnych etatach czy załamanie zakupów nowych ciężarówek. Polacy wykazują – jak wynika z najnowszych badań – dużą chęć do wyjazdu za pracą na Zachód. Polskie firmy zaciągają zaś pasa w obliczu recesji grasującej w przemyśle w Niemczech, naszego głównego partnera handlowego. Zbliża się szok, tym boleśniejszy, że rządzący od czterech lat PiS rozbudzał apetyty, przekonując: „jak to się nie da”? A w obliczu dekoniunktury nie da się spełnić wszystkich obietnic, np. 14. emerytury, a może i 13.