– Oczywiście o niczym nie decydowałem, ponieważ minister nie dysponuje samodzielnie pieniędzmi – mówił Radziwiłł. Dodał, że w latach ubiegłych dotacje dla samorządów lekarskich były niższe niż ich koszty. W związku z tym toczą się procesy wytoczone przez samorządy wobec państwa.
Minister zdrowia przekonywał, że dotacja jest efektem ugody zawartej przez resort z samorządem. – Czynienie mi zarzutu z tego powodu jest absurdem. To nie ma zupełnie związku z moją osobą, bo ja pośredniczę w zawarciu tej ugody. Doniesienia tego typu są skrajną manipulacją - przekonywał.
Pytany o zarzut, że żona obecnego ministra zdrowia dostała zlecenie od NIL na aranżację wnętrz, Radziwiłł odpowiadał, że jego małżonka wykonała to nieodpłatnie. – Po tym, jak to zrobiła, koledzy wokół mnie uznali, iż to jest skandal, żeby tej pracy nie wynagrodzić - i żona otrzymała za to 1,5 tys. zł. To było osiem lat temu – tłumaczył minister. – Po tym faktycznie dostała ileś zleceń, ale ja z tym nie mam żadnego związku, tym bardziej nie mają środki publiczne. To są zarzuty, które mają zbudować coś z niczego - dodał.
Zdaniem ministra próby skompromitowania go podejmowane są po to, żeby ludzie, którzy w przeszłości robili w resorcie niejasne interesy, mogli je robić nadal.
Prowadzący pytał czy minister na przyszłość by odradzał żonie przyjmowanie jakichkolwiek zleceń z NIL, żeby nie pojawiały się wspomniane wątpliwości. - Ja swojej żonie nie doradzam, ani nie odradzam, w zakresie jej zawodu – mówił Radziwiłł. - Z całą pewnością nie zatrudnię mojej żony w resorcie, który jest przeze mnie kierowany. O tym mogę zapewnić - dodał.
O tym, że krytykował w przeszłości obecnego Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobrę, minister Radziwiłł mówił, że to nie wynikało z antypatii. - Nigdy ta krytyka nie miała charakteru osobistego. To co robiłem wynikało z moich przekonań, a nie było obliczone na to co się w przyszłości opłaci – wyjaśniał Radziwiłł. - Myślę, że ze strony ministra Ziobry nie ma w stosunku do mnie żadnego żalu - dodał.
Minister mówił także o szpitalnej bakterii zwanej „New Delhi”. – Nie radzi sobie z nią właściwie większość świata, a szczególnie kraje Europy, w którym niemal do doskonałości doszła walka z bakteriami. Nie ma na świecie antybiotyku, który mógłby zabić tę bakterię - podkreślił.
Szef służby zdrowia mówił też, że chce w przyszłości zaostrzyć przepisy dotyczące palenia papierosów. Oprócz wprowadzanej dyrektywy antytytoniowej, którą narzuca Unia Europejska, mają być też ograniczenia w sprzedaży papierosów elektronicznych młodzieży, a także coraz mniej miejsc, w którym będzie można palić.