Czarnek w rozmowie z „Kurierem Lubelskim”, opowiadając o przygotowaniach do nowego roku szkolnego, przypomniał o „wysokim poziomie zaszczepienia w środowisku nauczycielskim zbliżonym do 80 proc.”. - Gdyby wszystkie grupy społeczne podeszły do szczepień tak odpowiedzialnie jak nauczyciele, to mielibyśmy już odporność jako społeczeństwo - zauważył.
- Te ponad 20 proc. niezaszczepionych nauczycieli też zachęcamy gorąco do szczepień. Jestem jednak przeciwnikiem wprowadzania obowiązku szczepień wśród nauczycieli - zastrzegł minister. - Chcemy, aby 1 września do szkół wrócili wszyscy, bez dzielenia na zaszczepionych i niezaszczepionych - mówił.
- Życzyłbym sobie, by medycy, jak prof. Krzysztof Simon z Wrocławia, stosowali więcej logiki w swoich wywodach. Byłoby to z korzyścią dla akcji szczepień. Tymczasem zniechęcają. Bo jeśli pan profesor Simon nie widzi rozróżnienia między izolacją osób chorych na choroby zakaźne a izolacją osób zdrowych, tyle że niezaszczepionych, to rzeczywiście jest to niepokojące. Dobrze byłoby do akcji szczepień podejść bardzo rozsądnie i zachęcać, a nie straszyć, że nie wszyscy nauczyciele wrócą do szkoły - powiedział szef resortu edukacji.
Czarnek nawiązał w ten sposób do krytyki pod swoim adresem ze strony członka Rady Medycznej przy premierze. W rozmowie z „Newsweekiem”, opublikowanej na początku tygodnia, wrocławski zakaźnik komentował stanowisko Polskiej Akademii Nauk, w którym eksperci oceniają, że niezaszczepieni uczniowie w szczycie zachorowań powinni zostać w domu. Zespół ds. Covid-19 zalecał też, by niezaszczepione osoby z grona pedagogicznego i pomocniczego odsunąć od bezpośredniego funkcjonowania w szkole w czasie pandemii. Minister edukacji Przemysław Czarnek w odpowiedzi mówił, że „w wielu kwestiach nie zgadza się z Polską Akademią Nauk, w tej też się nie zgadza”, oraz że jest „przeciwnikiem segregacji”.
- Jeżeli do szpitala trafia pacjent, który może być nosicielem choroby zakaźnej, mamy obowiązek go izolować, żeby nie narażać innych. Czy to segregacja? A może segregacją jest to, że do chorych na COVID-19 podchodzimy w kombinezonie, rękawiczkach, przyłbicy? - pytał kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Wolałbym, żeby ministrowi edukacji i nauki wiedza nie była obca, także ta podstawowa, dotycząca właściwości chorób zakaźnych. Już w IV wieku – choć jeszcze ludzie nie znali terminu „choroba zakaźna” – wiedzieli, że są takie, które łatwo się przenoszą - podkreślił prof. Krzysztof Simon.