W nagraniu opublikowanym przez irańską telewizję państwową prezydent Rouhani nie odniósł się do oskarżeń Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej, jakoby to Iran stał za sobotnimi atakami na saudyjskie instalacje naftowe.
Odpowiedzialność za atak na instalacje naftowe koncernu Aramco w Bukajk i Churajs w Arabii Saudyjskiej wziął na siebie rebeliancki ruch Huti z Jemenu, państwa, które po obaleniu rządów Alego Abd Allaha Salaha jest pogrążone w chaosie. W wojnie w Jemenie z Huti od 2015 r. walczy koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej. Konflikt pochłonął tysiące ofiar.
Przedstawiciele amerykańskich władz kwestionują odpowiedzialność Hutich za atak. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo oskarżył w tej sprawie Iran i oświadczył, że nie ma dowodów, by atak nadszedł z terytorium Jemenu. Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel prezydenckiej administracji powiedział ABC News, że w ataku przeprowadzonym z Iranu wykorzystano pociski manewrujące i drony. Prezydent Donald Trump zagroził sprawcom ataku odwetem, nie wymieniając jednak winnych.
Iran kategorycznie odrzucił oskarżenia Stanów Zjednoczonych, zarzucając USA "wielkie oszustwo".
Na prośbę Arabii Saudyjskiej, Francja wyśle ekspertów, którzy mają pomóc "rzucić światło na źródło i metody" przeprowadzenia ataków na saudyjskie rafinerie - poinformowała kancelaria prezydenta Francji po rozmowach Emmanuela Macrona z saudyjskim następcą tronu księciem koronnym Mohammedem ibn Salmanem.