Ponad dwa tygodnie po przejściu Kamili Gasiuk-Pihowicz do Klubu PO (dla niepoznaki nazwano go wtedy Platforma Obywatelska-Koalicja Obywatelska, co natychmiast szydercy określili jako POKO), widać wyraźnie, że to wydarzenie zmieniło układ sił sejmowej opozycji. Jednak efekt był odwrotny od zamierzonego przez Platformę. Pomocną, ludową dłoń do Nowoczesnej wyciągnął Władysław Kosiniak-Kamysz, a przejście Jacka Protasiewicza uratowało Klub Nowoczesnej.
Teraz w kuluarach Sejmu coraz częściej mówi się, że Nowoczesna, PSL i UED (a także być może inne partie poza PO) będą chciały wspólnie negocjować z Platformą kształt przyszłej współpracy. – Jest w tym sojuszu miejsce dla SLD – twierdzi nasz rozmówca spoza Platformy. Jako jeden podmiot mogą mieć większą siłę przebicia i argumenty niż w pojedynkę w trakcie rozmów z Grzegorzem Schetyną. W ten sposób wydarzenia ostatnich dwóch tygodni mogły trwale zmienić układ sił na opozycji.
W tej układance kluczową rolę odgrywa Władysław Kosiniak-Kamysz. Jego sejmowe wystąpienie w trakcie wieczornej piątkowej debaty nad konstruktywnym wotum nieufności dla rządu Mateusza Morawieckiego zostało ocenione jako najlepsze ze wszystkich. A kilkanaście godzin wcześniej Kosiniak-Kamysz, ratując Klub Nowoczesnej, powiedział, że „na opozycji powinniśmy podawać sobie rękę, a nie podstawiać nogę".
Trudno o bardziej czytelną aluzję do wydarzeń ostatnich tygodni i postawy Platformy Obywatelskiej. Ten ruch zdecydowanie umocnił Kosiniaka-Kamysza. – Zgłaszają się do nas przedstawiciele różnych sił i mówią, że trzeba wspólnie coś zrobić – deklarował tajemniczo na antenie RDC w ubiegłym tygodniu Piotr Zgorzelski z PSL.
W tej sytuacji Platforma stoi przed wyborem strategii na przyszły rok. Piłka jest tu po stronie Grzegorza Schetyny. Może kontynuować podejście, które zaowocowało ostatnim kryzysem. Albo może kontynuować strategię, która przyniosła realny sukces Koalicji Obywatelskiej w wyborach samorządowych. Podmiotowe traktowanie partii Katarzyny Lubnauer dało opozycji nadzieję, że Schetyna będzie w ten sam sposób tworzył koalicję, która może zwyciężyć PiS w 2019 r. Późniejsze wydarzenia te nadzieje częściowo zniweczyły.