Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie praskiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie doprowadzenia Dawida Kosteckiego do targnięcia się na własne życie, znęcania się psychicznego i fizycznego nad nim, kiedy był pozbawiony wolności, oraz niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy służby więziennej – decyzja, która zapadła we wtorek, jest prawomocna i definitywnie kończy sprawę śmierci byłego boksera.
Kostecki, odsiadujący kolejny wyrok, zmarł 2 sierpnia 2019 roku w areszcie śledczym Warszawa-Białołęka – wisiał na pętli z prześcieradła, w pozycji półsiedzącej, na łóżku pod kocem. Wątpliwości wywołał fakt, że miał on z tyłu na karku dwa ślady jak po ukłuciu, co dostrzegł prokurator podczas oględzin zwłok i w notatce napisał: „przypominają ślady powstałe w wyniku wkłucia igły". Ta uwaga zapoczątkowała wielomiesięczne śledztwo, które pod koniec kwietnia zostało umorzone.
Prokuratura stwierdziła, że nikt go nie zastraszał ani nie namawiał do targnięcia na własne życie. A powodem była głęboka depresja, na którą bokser leczył się od lat (miał też za sobą próby samobójcze).
Biegli nie znaleźli dowodów na użycie paralizatora, wykluczyli też, że ślady na szyi były efektem wkłucia igły czy strzykawki. Dowodem było również nagranie z monitoringu korytarzy przy celi nr 20, w której przebywał Kostecki – krytycznej nocy do środka nikt nie wchodził, strażnicy zaglądali do celi regularnie, ale tylko przez wizjer. „Zebrane dowody jednoznacznie wskazują na to, że do zgonu Dawida Kosteckiego nie przyczyniły się osoby trzecie i był on wynikiem samobójstwa" – napisano w umorzeniu.
Jak podkreśla w odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej" rzeczniczka prokuratury Katarzyna Skrzeczkowska, sąd odrzucił zażalenie pełnomocnika rodziny Dawida Kosteckiego mec. Romana Giertycha, który zarzucał prokuraturze szereg uchybień procesowych i forsował (również w mediach) wersję, że zgon był wynikiem zabójstwa. „Sąd w pełni podzielił stanowisko Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie co do zasadności umorzenia postępowania. Zarzuty stawiane w zażaleniu sąd uznał za całkowicie chybione" – zapewnia prok. Skrzeczkowska.