Poza kwestią bezpieczeństwa energetycznego nie ma w tej chwili sprawy ważniejszej dla przyszłości Polski niż decyzja dotycząca tarczy antyrakietowej. W grę wchodzi wiarygodność naszego kraju wobec obecnych i przyszłych sojuszników, nasza pozycja wobec Rosji, a przede wszystkim zdolność do zapewnienia Polsce bezpieczeństwa, teraz i w przyszłości.
Gdy Amerykanie po raz pierwszy zwrócili się z propozycją zainstalowania w Polsce jednego z elementów takiego systemu, rząd i opozycja przyjęły ją nad wyraz pozytywnie. Umieszczenie wyrzutni w Polsce i stacjonowanie na naszym terytorium choćby niewielkiego oddziału amerykańskiego uznane zostały nie tylko za dowód więzi łączących USA i Polskę, nie tylko za wyraz zaufania do stabilności Polski i jej roli w tym rejonie Europy, ale także za posunięcie wzmacniające bezpieczeństwo Polski. Warto to dzisiaj przypomnieć, gdyż żadna z tych okoliczności nie uległa zmianie.
Zbyt wiele i zbyt ważnych osób demonstruje satysfakcję, że „pokazaliśmy Amerykanom, iż z nami trzeba się liczyć”. To megalomania
Stosunkowo szybko uznano jednak, że prośba Amerykanów i nasza wstępna zgoda są okazją do formułowania dowolnych żądań wobec strony amerykańskiej. Sprawą kluczową dla zrozumienia obecnej sytuacji jest właśnie poziom tych oczekiwań. Można się bowiem zgodzić z tezą, że umieszczenie wyrzutni na terenie Polski w jakimś procencie zwiększa naszą „atrakcyjność” w oczach takich czy innych grup terrorystycznych i zasadny jest formułowany przez Polskę postulat intensyfikacji współpracy wywiadowczej w tym zakresie. Obszary takiej współpracy można zresztą rozszerzać i Amerykanie na żadnym etapie rokowań nie byli temu przeciwni.
Jest też sprawą oczywistą, że sami nie jesteśmy w stanie zapewnić ochrony tej instalacji i potrzebne mogą być w tym celu dodatkowe zabezpieczenia, które zarazem osłaniałyby terytorium Polski. Możliwe, że przy odpowiednim przedstawieniu tej kwestii udałoby się do niej przekonać administrację amerykańską: w końcu bezpieczeństwo takiej instalacji w sposób oczywisty leży w interesie samych Stanów Zjednoczonych.