- Ja należałam do tych polityków, którzy uważali, że spójność obozu Zjednoczonej Prawicy jest najistotniejsza. Z mojej perspektywy najważniejsze było utrzymanie spójności Zjednoczonej Prawicy - stwierdziła również wicepremier.
Porozumienie zawarte przez Gowina z Kaczyńskim wieczorem 6 maja zakładało poparcie przez Porozumienie ustawy umożliwiającej powszechne głosowanie korespondencyjne w wyborach prezydenckich (Sejm odrzucił sprzeciw Senatu wobec tej nowelizacji przepisów 7 maja) a jednocześnie zakłada iż do wyborów nie dojdzie w maju lecz - po unieważnieniu wyborów przez Sąd Najwyższy - w terminie późniejszym.
- Od kilku tygodni zastanawialiśmy się nad tym na ile data 10 maja będzie realna. Z tygodnia na tydzień zdawaliśmy sobie sprawę, ze termin majowy jest mocno utrudniony - mówiła Emilewicz.
Na pytanie jak zagłosowałaby w sejmowym głosowaniu ws. zmian w prawie umożliwiających przeprowadzenie wyborów prezydenckich w formie powszechnych wyborów korespondencyjnych, gdyby nie doszło do porozumienia Kaczyńskiego z Gowinem, Emilewicz odparła, że "wczoraj to w polityce odległa historia".
- Najistotniejsze jest, że do porozumienia doszło. To, że w partii (Porozumieniu) poglądy się ucierają nie jest niczym nadzwyczajnym. To nie jest partia wodzowska - stwierdziła.