"Rz": Wraca pan do kadry niemal dokładnie po dwóch latach przerwy. To ukoronowanie walki o powrót do zdrowia po skomplikowanym złamaniu nogi?
Marcin Wasilewski:
Czuję ogromną satysfakcję. Powrót do zdrowia kosztował mnie dużo sił, byłem zdeterminowany. To, że gram profesjonalnie w piłkę jest darem od Boga, chciałem podziękować wszystkim ludziom, którzy mi pomogli - lekarzom, rehabilitantom.
Dostaje pan powołanie, gdy kontuzjowani są Hubert Wołąkiewicz i Łukasz Broź. Boli?
Powołanie awaryjne czy nie - ważne, że mam okazję przekonać trenera o swojej przydatności. Kiedy zadzwonił do mnie Konrad Paśniewski informując o zamiarze Franciszka Smudy, byłem bardzo zaskoczony, ale też szczęśliwy. Wiem, że mam mało czasu, by udowodnić, że zasługuję na miejsce w drużynie na Euro 2012, ale podejmuję się zadania. Anderlecht nie stawiał przeszkód, mimo że powołanie przyszło po terminie. Wiedzieli ile to dla mnie znaczy.