Uważa pan, że państwo nie powinno chronić obywateli przed dymem?
Jeżeli rząd chce wprowadzić tego typu regulacje, to niech dotyczą one przestrzeni publicznej: urzędów, ulic czy przystanków. Restauracja jest prywatną własnością, a czasy PRL, kiedy rząd odpowiadał za gastronomię, minęły. Zresztą ustawa antynikotynowa jest tak naprawdę pozorowaną akcją. Przecież nie kto inny niż rząd dotuje koncerny tytoniowe i to w dwojaki sposób. Po pierwsze, finansuje skutki palenia, pozwalając na leczenie z publicznych środków w równym stopniu palaczy i niepalących. A po drugie do zeszłego roku dotowano w Polsce uprawę tytoniu na poziomie 50 mln euro rocznie.
Przy pomocy tej ustawy rząd chciał zmniejszyć liczbę palaczy.
Wprowadzenie zakazu palenia w miejscach publicznych, w dodatku takiego, który nie jest respektowany, nie rozwiąże problemu. Rząd postępuje niewłaściwie. Także wtedy, gdy podwyższa akcyzę na papierosy, bo tą metodą zwiększa jedynie przemyt tytoniu do Unii. Ostrzega przed tym nawet Komisja Europejska.